Zmarł „papież literatury” « Poezja, krytyka, kultura Leszek Żuliński
 

Zmarł „papież literatury”

Dopiero dzisiaj dowiedziałem się z tygodnika „Polityka”, że 18 września zmarł w Niemczech w wieku 93 lat Marcel Reich-Ranicki, nazywany tamże „papieżem literatury”. Jego publikacje, a także wieloletni program telewizyjny „Kwartet literacki” uczynił go sławnym, ale też powodował, że tysiące Niemców zaczęło literaturą się pasjonować. Opiniotwórcza siła Ranickiego była wręcz nieprawdopodobna, co na tej niwie rzadko się zdarza.

Ranicki do końca życia interesował się bardzo Polską i naszym pisaniem. I nadal biegle, świetnie po polsku mówił. Nic dziwnego: wyjechał na Zachód dopiero w 1958 roku, kiedy miał 38 lat. Był polskim Żydem z Włocławka, przeżył wojnę, a zaraz potem wszystko wskazywało na to, że jego życie potoczy się inaczej – został funkcjonariuszem Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, potem zaczął działać – nadal jako agent – w dyplomacji… Jego jednoznacznie komunistyczna (surowi sędziowie powiedzą: ubecka) przeszłość jest bardziej niż oczywista. Ale pamiętajmy, że w tamtych czasach innej władzy nie było i np. Wiktor Woroszylski „pilnował” swoich kolegów w Instytucie Gorkiego w Moskwie, a Czesław Miłosz był attaché kulturalnym tamtej władzy w USA i Paryżu. Ranicki, jak wielu, zdołał strząsnąć z siebie i z opinii publicznej o sobie tamtą przeszłość. A cezura literacka uczyniła go nie tylko sławnym, ale i lubianym. Prestiż krytycznoliteracki Ranickiego dał jemu drugie życie, a literaturze popularyzatora o niesłychanej sile oddziaływania.

Żył literaturą! Ten artykuł w „Polityce” napisała Justyna Sobolewska. Za nią podaję cytat: „Wiedzą panie, jaki jest mój ulubiony ptak? – mówił w rozmowie z Angeliką Kuźniak i Agatą Tuszyńską. – Dzika kaczka Ibsena, mewa Czechowa, żurawie Ibikusa z ballady Schillera. Nie zachwyca mnie świat, którego nie daje się literacko objąć. Krajobraz nabiera dla mnie znaczenia tylko wtedy, kiedy mogę zobaczyć go w kontekście literackim. Rządzą mną słowa. Bo czymże byłaby góra Lorelei, gdyby nie to, że Heine o niej pisał?”. Kochał kulturę niemiecką i ją wybrał. Opowiadał, że wyjechał z Polski, gdy zrozumiał, że nie ma dla kogo tutaj pisać eseju o Hermanie Hessem. Mówił o sobie: pół Polak, pół Niemiec i cały Żyd.

Jednym słowem, Ranicki znalazł miejsce dla siebie, jak mało kto. Miejsce, w które garnęli się ludzie i z którego promieniowała literatura przyciągająca ludzi, choć z każdym rokiem coraz mniej jej było pod europejskimi dachami. Dlatego fama Ranickiego będzie trwała latami, a puste miejsce po Nim pozostanie puste. Był postacią o takiej sile ekspresji, że przejdzie do legendy literackiej drugiej połowy XX wieku.

BLOG

 

Copyright © 2006-2019 www.zulinski.pl
Strona oparta na WP