Żegnaj, Jurku!
Wpis dodano: 29 sierpnia 2016
Kilka dni temu, 25 sierpnia, zmarł Jerzy Górzański (1938-2016). Poeta i prozaik osobliwy, znakomity, mający za sobą lata twórczej prosperity i popularności.
Pracowaliśmy razem przez kilka lat w redakcji miesięcznika „Literatura”. Miałem więc okazję dobrze go poznać, choć nie byliśmy w jakiejś zażyłej komitywie. W tej redakcji było zresztą sporo znanych i ciekawych osób. Trzon literacki prowadzili, oprócz Górzańskiego, Krzysztof Karasek, ś.p. Krzysztof Mętrak, Konstanty Pieńkosz… Zresztą przez sporo lat przewinęło się tu wiele osób. „Literatura” była w latach 1972-1981 tygodnikiem, a od roku 1982 miesięcznikiem. Przez długi okres jej naczelnym był Jerzy Putrament. Ja z wymienionymi wyżej kolegami pracowałem już w tej drugiej odsłonie pisma.
Jurek był bon vivant. Hedonista, bawidamek, bywalec… I Piękny Adonis! Najczęściej bywał ponury, ale zza tych chmur przeświecało cudowne, często sarkastyczne poczucie humoru. Odnosiłem wrażenie, że literatura zawsze go bawiła, ale równocześnie umiał w tym opakowaniu sprzedawać sprawy ważne, bywało nawet, że mroczne. Miał dobre korzenie: wywodził się z Orientacji Poetyckiej „Hybrydy” i z dwutygodnika „Współczesność”. Pisał też prozę. Jego hitem poetyckim był jeden z tomików, w którym opisał panienki, jakie przewinęły się przez jego życie – wszystko to było urocze i z lekka złośliwe, a niewtajemniczeni walczyli z domysłami, który wiersz poświecony jest tej a nie innej damie. Mieliśmy niezłą zabawę.
Hedonizm Górzańskiego mieszał się z dziwną ponurością, a w jego pisaniu to owocowało. Ten rodzaj sarkazmu wydawał mi się mistrzowski. No, ale myślę, że nie mnie wchodzić w te szczegóły, że wyżej wymienieni koledzy mieliby więcej niż ja do powiedzenia. Tak czy owak Górzański był poetą rozpoznawalnym i nietuzinkowym. O takich mówi się: barwna, nietuzinkowa postać.
Środowisko, w jakim przyszło Górzańskiemu żyć i tworzyć, cała tamta „hybrydowa” grupa, to był chyba najlepszy okres prosperity polskiej poezji powojennej. Potem jeszcze sporo do powiedzenia miała krakowska grupa „Teraz”, a jeszcze potem – między innymi za sprawą nowego medium, czyli Internetu – poezja rozlała się w taką magmę, że mieściło się w niej wszystko; może stanowczo zbyt wszystko. Nie znaczy to, że nie mamy nadal dobrych poetów, ale jakaś pulpa zatapia wyrazisty obraz. Rarogów w rodzaju Górzańskiego jak na lekarstwo. Jego pokolenie zresztą na Internet najczęściej już nie chciało się załapywać. Poukrywało się w niszach, w zaułkach. Więc ten mój smutek ciągnie się trenem za moim oglądem tego, co jest i tego, co było.
Żegnaj, Jurku. Razem z Tobą umiera jakiś kawałek literackiego świata. Ale tak było zawsze. I tak będzie za sto lat. Ciekawe tylko, na ile pamięć literacka poradzi sobie z ocalaniem tych, którzy są tego warci.