Wszystko się kończy czy stale zaczyna?
Wpis dodano: 26 lutego 2014
Na portalu Latarnia Morska Lech Jakób omawia najnowszy (już 48) numer poznańskiego „Protokołu Kulturalnego”. Omówienie brzmi zachęcająco. Ja oczywiście omawiać nie będę, bo numeru tego nie mam ani w ręku, ani na biurku. Ale już samo to omówienie zainspirowało mnie.
Najpierw spis nazwisk poetów, którzy w tym numerze prezentują swoje wiersze. Jest ich 18-tu, z czego 11-tu nigdy nie czytałem lub nawet ich nazwisk nie słyszałem. To oczywiście nie ma brzmieć jak zarzut, bo zarzut musiałbym postawić samemu sobie. Ale rodzi się refleksja: skoro nawet my, śledzący bieżące życie literackie, nie umiemy go ogarnąć, to jak ma się orientować tzw. zwykły czy „incydentalny” czytelnik? Niestety, to jest utrapienie rogu obfitości, ale lepszy taki róg niż pusty. Zaś spory, czy szklanka wody jest do połowy pełna, czy od połowy pusta na nic się zdadzą.
Ale dłużej chcę zatrzymać się na opinii Wojciecha Czaplewskiego, którą w swoim wstępie do „Protokołu” przytacza Jerzy Grupiński. Cytuję: Eseista oskarża postmodernizm o świadomość tego, że „wszystko, co da się powiedzieć, zostało już powiedziane i w związku z tym możemy już tylko cytować, powtarzać, parafrazować, parodiować i małpować. (…) Postmodernizm lubuje się w labiryntach, zwłaszcza typu chaotycznego, zwłaszcza w labiryntach luster”.
Otóż zgadzam się z ostatnim zdaniem Czaplewskiego, jednak stanowczo nie z poprzedzającymi je słowami. Nie da się, nie można w żadnym czasie oznajmić, że wszystko zostało powiedziane. Argument jest prosty: świat się zmienia, a język ściga i odbija te zmiany. Pewne paradygmaty mogą trzymać swoją konstrukcję i wigor długo, ale prędzej czy później zostaną zastąpione nowymi, ponieważ za nowym światem nie nadąża się starym językiem.
Literatura w piękny sposób trzyma się źródeł fundamentalnych. Dość powiedzieć, że wiele mitów i przesłań antyku zachowało swoją aktualność i tworzy swoisty kodeks ludzkich dylematów oraz busolę ludzkich wyborów i zachowań. A więc zgodziłbym się na stwierdzenie, że „matryca” się nie zmienia. Mnożą się jednak niuanse, konteksty, wydarzenia, które zmieniają język, by jego timbr nadążał za aurą czasu. By we wciąż niewyczerpywalnym stogu sensów szukał nowych interpretacji i odcieni.
Wszystko zostało już powiedziane i wszystko nowe pokolenia muszą opowiedzieć na nowo, po swojemu. W tym kryje się żywotność zwłaszcza sztuki i filozofii. Postmodernizm wyartykułował swój specyficzny głos tylko dlatego, że w ostatnich dziesięcioleciach galopada i homogenizacja rozmaitych zjawisk miała szczególne tempo i zagęszczenie. W czasie burzy i mocnych wiatrów innym krokiem biegnie się do domu, w czasie słonecznej, łagodnej drogi idzie się inaczej.
Pytanie: kiedy i czy w ogóle to słońce, ta spokojna droga nastaną? A cholera wie! Najlepsi poeci się dowiedzą, bo będą siedzieć sobie na Olimpie, grać w skrabble, pić ambrozję, ćpać marychę i niczym się nie przejmować.