Wspominki
Wpis dodano: 13 lutego 2017
To zdjęcie, które zamieściłem na dole tego wpisu zostało zrobione w grudniu 2006 roku. Siedzimy w trójkę w sali, ale już nie pamiętam, w jakiej i gdzie. Na pewno nie jest to sala warszawskiego ZLP. I nie pamiętam, jaka to była impreza… Może to było w Poznaniu, dokąd jeździliśmy na Listopad Poetycki? Może ktoś potrafi tę salę zidentyfikować?
Co jest pewne? Ano to, że po mojej lewej stronie siedzi Krzysztof Gąsiorowski, a po prawej Andrzej K. Waśkiewicz. Minęło niewiele ponad 10 lat… Obaj już odeszli i obaj w 2012 roku.
Gąsiorowski był rodowitym warszawiakiem, Waśkiewicz też, ale młodość spędził w województwie lubuskim i wiele lat w Zielonej Górze. Od roku 1979 zamieszkał w Gdańsku.
Obaj znali się od lat 60-tych i chyba byli przyjaciółmi, choć działali zawsze w innych redakcjach i w różny sposób. AKW mimo, że w Gdańsku się zadomowił, to w Warszawie bywał często; tu też miał swoje zajęcia i posady. Gąsior wiele swoich ostatnich lat spędził w redakcji miesięcznika „Poezja” – wtedy pracowaliśmy razem w jednej kamienicy na rogu Wilczej i Poznańskiej (ja trzy piętra wyżej – w Krajowej Agencji Wydawniczej).
Odnalazłem to zdjęcie i fala wspomnień mnie zaatakowała. Z oboma byłem w dobrej komitywie, choć z AKW w bardziej zażyłej. Teraz patrzę na to zdjęcie i wiem na pewno: to byli moi starsi koledzy, jedni z najwybitniejszych w swoim pokoleniu i w czasie mojej późniejszej, sporej aktywności. Gąsior urodził się w 1935 roku, AKW w 1941. Ja w 1949. Ale oni to już była inna, wcześniejsza formacja. Kiedy właziłem do literatury, oni obaj byli już znani i poważani. Mieli wiedzę akademicką, choć akademikami nie byli. Za to z latami ich dorobek przybierał na wadze.
Obaj byli poetami ważnymi i arcyciekawymi (także krytykami literackimi), choć trudno ich zestawiać ze sobą w jednej poetyce. Obaj w życiu literackim zmajstrowali wiele ważnego. I obaj mieli zupełnie inne osobowości.
Waśkiewicz był spokojny, opanowany, racjonalny, wyważony, pracowity. Gąsiorowski – bardziej spontaniczny, choć też racjonalny. Obaj mieli wnikliwy pogląd na literaturę. Ich kompetencje były wysokie. Krzysztof z biegiem lat coraz mocniej się alkoholizował i to mu wyniszczało zdrowie. Andrzej „zamaczał usteczka” sporadycznie i żył „higienicznie”. W zasadzie zestawianie ich osobowości jest „niekompatybilne”. A jednak jakieś podobieństwo tkwiło w ich poglądach na literaturę i sporym jej znawstwie. Tak, to byli ważni uczestnicy życia literackiego i obaj sporo w tym życiu zrobili. Byli w czołówce swojej generacji.
Tak sobie do dzisiaj siedzę między nimi i nadal od nich się uczę. Ale wszystko w ciągu niespełna kilku lat się zmieniło. Nie znaczy to, że w moim pokoleniu brakuje talentów i postaci o ważnym dorobku, ale coś takiego się dzieje, że życie literackie to już nie takie, jak wówczas. A może każde pokolenie ma swoje „nowe życie literackie”? Ja już na pewno należę do tamtego… A moi umierający koledzy uświadamiają mi, że nasz czas się kończy…
Aby powiększyć to zdjęcie, można je skopiować i wkleić na pulpit