Wrażenia z tournée
Wpis dodano: 13 listopada 2017
Uff, wróciłem z tej eskapady: Kalisz, Gorzów, Garbicz… Przypominam, że razem z Markiem Wawrzkiewiczem odbyliśmy tę literacką podróż. W Kaliszu byłem krótko; miałem tam promocję swojej nowej książki Moje podróże literackie pierwszego dnia VII Ogólnopolskiego Festiwalu Poetyckiego im. Wandy Karczewskiej, a nazajutrz już w połowie dnia wylądowaliśmy w Gorzowie, gdzie rozpoczęły swoją kolejną edycję XXXV Interdyscyplinarne Warsztaty Artystyczne. Przyznacie: imponująco trwała impreza (robiona pod egidą Robotniczego Stowarzyszenia Twórców Kultury), którą od samego początku wymyślił i prowadzi Czesław Ganda (od kilku lat przy pomocy Krystyny WoŹniak).
Podczas naszego pobytu w Gorzowie chyba najważniejszą sprawą były wyjazdy do szkół. Być może zaraziliśmy niektórych uczniów sztuką.
Reszta intensywnie toczyła się już we wspólnym gronie – w Garbiczu. Osobliwy Hotel Magnat (nasza siedziba przypominająca pałac) aż kipiał sztuką. Impreza była bogata, ponieważ obejmowała aż kilka kategorii twórców: poetów, malarzy, fotografików i filmowców oraz muzyków. Każda z tych grup przez tydzień tworzyła i prezentowała swoje sztuki – były pokazy, wernisaże, recytacje i dyskusje.
Ja i Marek Wawrzkiewicz byliśmy konsultantami grupy poetyckiej. Przez trzy dni kolejni autorzy „przechodzili przez nasze ręce”, to znaczy analizowaliśmy ich teksty i doradzaliśmy ich korektę, jeśli takowa okazywała się o konieczna. Z naszego doradztwa skorzystali następujący autorzy: Zenon Cichy, Krystyna Dziewiałtowska-Gintowt, Łucja Fice, Roman Habdas, Barbara Kasica-Kołomyjska, Ewa Kwaśniewicz, Stanisława Młyńska-Pałczyńska, Alicja Podlas, Katarzyna Jarosz-Rabiej, Wojciech Ossoliński, Anna Sołbut, Mieczysław Szabaga, Agnieszka Tomczyszyn-Harasymowicz, Mira Umiastowska i Krystyna Wozniak. W zasadzie wszystko trzymało się w ryzach poprawności, choć można było coś nawet dobrego zamienić na lepsze, a przede wszystkim coś doradzić.
Wieczorami wiersze były prezentowane (niektórzy autorzy, jak wspomniana Krystyna Wozniak, miały wręcz „wypasione” spotkania autorskie). Pokazywano również efekty pracy innych grup. Często w odsłonie synkretycznej – wieloobrazowej. I w technice multimedialnej. Sporo o wszystkich tych sztukach rozmawiano, sporo komentowano – jednym słowem toczyła się nieustanna dyskusja. Wszystko to było wspomagane elektronicznymi obrazami, co wzbogacało efekt demonstracji.
Niezwykle cudnie urozmaicała nam te wieczory grupa muzyczna. Jarosław Mielcarek i Jarosław Stawarski dali popis kunsztu. Ten pierwszy fenomenalną grą na gitarze, ten drugi „miksowaniem” dźwięków. No i rewelacją szczególną okazała się Marzena Szumlańska-Śron – jej śpiewanie po prostu zatykało nam dech w piersiach. Niestety Marzena mieszka w Niemczech i rzadko można ją u nas spotkać przed mikrofonem. Marzenko wracaj!
Nie sposób tu zrelacjonować wszystkich wydarzeń, lecz poziom całości był – moim zdaniem – znakomity. Poza tym wspaniałe były kuluary – cośmy się nagadali, nadyskutowali, to nasze! Z tamtej aury wracam teraz z trudem do dnia dzisiejszego. Tak, to była dziewięciodniowa uczta sztuk wszelakich i dysput ważnych. A Czesławowi Gandzie życzę wytrwania w przyszłych jej edycjach.