Warszawska Jesień Poezji
Wpis dodano: 8 października 2011
Trwa Warszawska Jesień Poezji – największy festiwal poetycki organizowany przez Związek Literatów Polskich. W tym roku to już jego czterdziesta edycja. Mimo postępującej mizerii finansowej udało się tę imprezę przygotować z niemałym rozmachem. W Jesieni bierze udział około 90 poetów, w tym z kilku zaprzyjaźnionych krajów. Mnogość wydarzeń wydaje mi się imponująca – dziesiątki spotkań autorskich, dyskusji, paneli, prezentacji, wystaw; to wszystko „rozlało się” poza Warszawę i dotarło do okolicznych miejscowości.
Mój udział był skromny. Miałem sympatyczne spotkanie autorskie w bibliotece przy ulicy Grójeckiej, wygłaszałem laudację nowego tomiku Ryszarda Ulickiego pt. „Anielenie płci” i prowadziłem panel pod hasłem „Jak się żyje poetom?”. To była pełna werwy dyskusja o uzależnieniach administracyjno-finansowych naszej działalności i twórczości, jej upowszechnianiu i promowaniu. Starły się dwa stanowiska – pierwsze, tradycyjne, kładące nacisk na powinności państwa wobec kultury. Padło wiele krytycznych słów na temat tzw. polityki kulturalnej państwa. Można by je nazwać postawą roszczeniową, aczkolwiek w dobrej i słusznej sprawie. Drugie stanowisko uwzględniało reguły gry na wolnym rynku i kładło nacisk na tę „misję pisarską”, która nie wyciąga ręki po jałmużnę, lecz robi swoje bez względu na okoliczności i uwarunkowania całej infrastruktury kulturalnej.
Wprawdzie na zorganizowanie Warszawskiej Jesieni Poezji potrzebne były, jak zawsze, konkretne środki finansowe, jednak aura „zapału poetyckiego” i jakby nie było „wspólnoty twórczo-duchowej” dominowała w tym kolejnym, cennym i sympatycznym spotkaniu środowiskowym.
Liście opadają, idzie zima, ale przyjdzie wiosna… – przetrwamy i znowu spotkamy się. I nic się nie zmieni. A to już dobrze…