Wakacje
Wpis dodano: 24 sierpnia 2018
Niebawem minie sierpień. Skończą się wakacje – szkoła lub praca wchłoną nas w swoje tryby.
I tak – myśląc o tym – nagle odpłynąłem swoim wehikułem czasu w przeszłość. Mieliśmy stałe miejsca wakacyjne. Najpierw była Rycerka Górna – wieś w okolicy Przegibka i Wielkiej Raczy (obłast’ żywiecka). Nasza „meta” była u dziadka Adolfa Czarnieckiego – leśniczego z czasu przedwojennych Habsburgów. W niedziele dziadek zakładał swój dawny, szykowny mundur, głowę nakrywał kapelusikiem z piórkiem, siadał po południu z nami na werandzie, zapalał fajkę i opowiadał przedwojenne czasy. Ech, a miał co opowiadać, szczególnie o polowaniach. Jeśli nie wiecie jak podejść cietrzewia albo głuszca, to mnie zapytajcie. Ja wiem!
Potem musieliśmy już zmienić naszą wakacyjną gawrę. Więc, przez wiele lat, jeździliśmy do Krościenka nad Dunajcem. Metę mieliśmy u listonosza Komorka. Spływy(na tratwach) Dunajcem, łażenie po Czerteziu, Sokolicy czy wąwozie Homole to była nasze młodzieńcze wyczyny.
Raz w tygodniu w Krościenku królował jarmark. Ech, to było widowisko! Mogłeś tam kupić prawdziwego oscypka, prawdziwe masło, prawdziwy biały ser, ale też różne ciuchy. I duperele. Wtedy Maryla Rodowicz nie śpiewała jeszcze piosenki Kolorowe jarmarki, ale potem dokładnie wyśpiewała to, co opowiadam. A ja pamiętam wciąż tamte koguciki na druciku i watę z cukru…
Wakacje są wielką atrakcją dzieciństwa. Teraz jeździmy na Rivierę, do Italii, do Londynu… No i tak wakacje naszych wnuków niebawem odmieni inna rzeczywistość.