Tako rzecze Płatek…
Wpis dodano: 8 lutego 2014
Sławomir Płatek to gość, którego lubię i cenię. Poeta bardzo dobry. Komentator nieźle oczytany. Bywalec z lekką tendencją do outsiderstwa. Osobowość oryginalna i niezależna, talent nie do pogardzenia. No, w ogóle Płatkowi żadnej szpilki wbić bym nie mógł, bo nie widzę powodu. Typ to wprawdzie z lekka zoilowaty, czytelnik poezji kapryśny, acz nie w taki sposób, który czyniłby jego wybredność niestrawną czy niekulturalną. Innymi słowy Płatek jest cool, a nawet hot!
Zajrzyjcie na jego blog – http://salonliteracki.pl/blog/slawek/ Ukazał się tam kolejny wpis wyżej inkryminowanego zatytułowany Co musi poeta. Pyszna to lektura i chyba budząca w każdym z nas autorefleksję. W każdym razie takową bym polecał.
Streszczam pokrótce… Poeta wg Płatka musi być: nieudacznikiem, naturszczykiem, ignorantem, pijakiem, narkomanem, palaczem. Powinien być biedny lub bogaty, i dobrze gdy doctus. Pożądane, by był niedoceniony przez współczesnych lub przeklęty (maudit), czyli kaskader. Powinien pisać na określony temat i – co ważne! – trzymać się „z nami”, a nie „z nimi”. W końcu Płatek pointuje: Jednak nie traćmy nadziei! Otóż mam pewną teorię: przypuszczalnie dobrym poetą jest ten, kto pisze dobre wiersze. Cholera, Sławek, wiesz, chyba masz rację, choć muszę to jeszcze przemyśleć…
*
Widzę, że trafiło i Płatka. Co? Ano takie właśnie refleksje. Wprawdzie wysłowił je z przymrużeniem oka, cudownym sarkazmem i ironią, ale sprawa jest skądinąd poważna. Wszyscy prędzej czy później stajemy pod ścianą takich pytań. Odpowiedzi są niby proste, ale zdiagnozowanie samego siebie trudne. Bo my – narcyzy i przyszli nobliści – widzimy przywary u innych, rzadko kiedy u siebie. Zbyt łatwo ferujemy sądy, zbyt opieszale bijemy się w własne piersi. Dlatego atmosfera życia literackiego bywa czasami taka, że siekierę można w niej zawiesić. Deficyt autodystansu panoszy się. Zdroworozsądkowość idzie w cenę. Racjonalizm okazuje się sztuką trudną. A tzw. mądrość życiowa zawsze przychodzi za późno.
Sławomir Płatek należy do tych nielicznych, którzy te przymioty posiadają. Ja sam dopiero się w nich ćwiczę, acz wydaje mi się, że jestem już blisko dobrego azymutu. Nie chciałbym tutaj uderzać w dydaktyczne tony, ale po przeczytaniu Płatkowego artykuliku natychmiast biegnijcie do lustra i przyjrzyjcie się samemu sobie. Oczywiście nie musicie trzymać się sztywno tych Płatkowych połajanek. Np. z tym alkoholem czy tytoniem to przesadził. Może idzie w ortodoksję abstynencką? No to zbuntujcie się i polećcie po flaszkę. Ale ja bym radził ciut, ciut się tym wszystkim przejąć.
A być „normalnym poetą”? Trudna sprawa: po prostu warto być normalnym! A dobrym? Nic prostszego – rzeczywiście wystarczy pisać dobre wiersze. No co Wam szkodzi? Spróbujcie!