Tadeusz Urgacz (1926 – 2011)
Wpis dodano: 19 czerwca 2011
…nie żyje! Zmarł 4 czerwca br., o czym dowiedziałem się dopiero dzisiaj, co niesłychane…
Był moim bliskim przyjacielem mimo naszej ponad dwudziestoletniej różnicy wieku. Poznaliśmy się w latach 70. i przez trzy dekady spotykaliśmy się często. W minionej dekadzie już coraz bardziej chorował, ostatni raz widziałem Go jakiś rok temu.
Nazwisko Urgacza – nawet nie wiedząc o tym – zna większość Polaków. Był autorem słów wielu, wielu przebojów, m.in. „Kalinowe serce”, „Jabłuszko pełne snu”, „Czarny Alibaba”… Ale przede wszystkim był znakomitym poetą, autorem wierszy utrzymanych w charakterystycznym stylu, tematyce, klimacie… Malował baśnie w tych wierszach, ezoteryczne pejzaże i namiętne emocje. Była to poezja o genotypie leśmianowskim.
Zaczynał na początku lat 50. jako socrealista. Potem bardzo dręczyły go tamte lata, z trudnością znosił ich wspominanie, tamten okres wisiał mu kamieniem u szyi. „Odrodził się” na nowo w latach 60., miał okres kolejnych sukcesów, lecz nadchodząca dekada rozpoczęła ostrą zmianę generacyjną, wyrażającą się także w języku poezji… Urgacz nigdy na dobre spełnienia nie zaznał i ciągnął za sobą poczucie kolejnych klęsk. To w nim narastało; wycofywał się, gorzkniał… Moim zdaniem jego twórczość była warta większej uwagi i atencji – była na tyle magiczna i wyjątkowa. Ale, Tadeuszu, bywają niespodziewane renesansy i przypomnienia – wciąż Ci życzę, aby odkryły i Ciebie… Żegnaj, Stary Mój Druhu, Kompanie i Biesiadniku! Żegnaj Prawdziwy Poeto!
Na koniec wspomnienie bardzo osobiste: w któreś święta Bożego Narodzenia był naszym gościem. Przyniósł w prezencie wiersz napisany dla moich dzieci, wtedy jeszcze małych – to one występują w tym wierszu, który nosił tytuł „Napisz mi gwiazdę: