Sztuka racji
Wpis dodano: 2 lutego 2014
Sztuka kompromitacji to trudna sztuka. Jeżeli chcesz kogoś skompromitować, powinieneś uważać, aby przy okazji nie skompromitować samego siebie. Złe emocje odbierają rozum i pomniejszają tym samym twoje racje.
Sztuka kompromitacji powinna unikać konfabulacji. Mile widziane jest trzymanie się faktów – wszelkie przekłamania mogą ci zostać udowodnione, co pomniejsza twoją wiarygodność, a tym samym także ciebie kompromituje.
Sztuka kompromitacji powinna unikać nadinterpretacji lub przeinaczania faktów. Na przykład możesz się posłużyć figurą dezaprobaty w sytuacji, w której dominuje aprobata. Wtedy sam tracisz szanse swego impetu.
Sztuka kompromitacji powinna czerpać naukę ze sztuki erystyki. Prowadzenie sporu posiada swoje dwa bieguny: biegun salonowy i biegun karczemny. Oba są skrajnościami. Erystyka zyskuje na elegancji, gdy dobiera język spokojny aczkolwiek przekonujący swą argumentacją.
Jak wiadomo, specjalistą od erystyki był Artur Schopenhauer. Jego Sztuka prowadzenia sporów do dziś pozostaje pożądanym podręcznikiem dla wszystkich pieniaczy i frustratów. Schopenhauer dopuszczał wiele technik, które w sporze mają zapewnić nam zwycięstwo. Radził m.in. wyprowadzenie przeciwnika z równowagi. Rozprawka Schopenhauera jest w swej istocie skrajnie cyniczna – wszelkie chwyty w sporze są dozwolone. Walcz tak, żebyś wygrał! Przyznam szczerze: od fighterów wolę ludzi cichych i wycofanych. Klęska bywa bardziej poruszająca niż zwycięstwo. Rady Schopenhauera często są nie do przyjęcia przez ludzi mających świadomość tzw. „kwestii smaku”.
Tadeusz Kotarbiński wprowadził pojęcie agonistyki, tzn. że spór zawsze ma w sobie coś z walki, z pojedynku. Problem w tym, że przestaliśmy chodzić na pojedynki do Lasku Bulońskiego, a zadowalamy się pospolitym mordobiciem. Nie brak jednak ludzi, o czym wyżej wspomniałem, którzy walką gardzą – ci unikają sporu, brzydzą się technikami kompromitacji czy konfabulacji, wolą przegrać poddając się niż stawać na ubitej ziemi pyskówki.
Ale załóżmy, że to ty masz rację. Zgodzisz się na wywieszenie białej flagi? To bym ci doradzał. Bo poza pyskówką i instrukcjami Schopenhauera jest jeszcze jeden weryfikator twojej racji – to Czas. Naucz się czekać, niech opadnie burza słów, niech rozwieje się mgła chwilowych przekonań, niech ostygną emocje i szczęk oręża. Wtedy prawda wyłoni się w krystalicznie czystych proporcjach. Niewiele z tego będziesz miał, lecz czy to ważne?
Te wszystkie „ważne” dzisiejsze sprawy i spory… One są grypą każdej epoki. Miej dystans!