Święto Zmarłych
Wpis dodano: 1 listopada 2018
Dzień 1 listopada – kolejne Święto Zmarłych. To jedno z najpiękniejszych, ale i najsmutniejszych świąt. Dla mnie szczególnie w tym roku ponure, bo ledwo co pochowałem Mamę. Tym samym zostałem seniorem „moich Żulińskich”. Splendor to żaden, a raczej ponura refleksja, że ta rodzinna „sztafeta” kończy się za każdym razem przyklepaniem łopaty. C’est la vie, c’est la mort.
Ważna jest pamięć. Zaduma nad rodzinnym, coraz bardziej zatłoczonym grobem… Tych, który odeszli mamy wciąż we wspomnieniach i w albumach ze zdjęciami.
W mijającym roku 2018 odeszło – jak zawsze – sporo znanych postaci. Między innymi: aktor Roman Kłosowski, aktor Wojciech Pokora, piosenkarka Kora, Barbara Wachowicz, Tomasz Stańko (ależ on grał na trąbce!), Irena Szewińska, wybitny malarz Edward Dwurnik, gen. Zbigniew Ścibor-Rylski… A ile znanych postaci odeszło poza Polską? Mnie szczególnie poruszyła śmierć Charlesa Aznavoura.
Odchodzimy, przychodzimy… Ale weźmy się w garść. Żadne rwanie włosów z głowy nic tu nie pomoże. Pozostaje nadzieja, że TAM, poza granicą życia, jest drugi świat. Hm, łatwo powiedzieć, łatwo wierzyć… Ale co mogą domniemywać racjonaliści i ateiści? Moim zdaniem, jeśli okaże się, że religia była tylko „pięknym marzeniem”, to pozostaje jeszcze inna pociecha, ta związana z siłą Natury, której cząstką jesteśmy. Natura to Wielkie Państwo Życia. Ale ona ma swój twardy rytm: od wiosny aż do jesieni (a zimą się wścieka i strajkuje!). I jakoś w tym wszystkim się znaleźliśmy. Po co? Ha!, tego nikt nie wie. Może dowiemy się, dowiemy, a może tylko użyźnimy ziemię, bo ona też musi się czymś karmić.
Głowa do góry! Tym bardziej, że możemy coś po sobie zostawić – wtedy zostaje po nas ślad. I pamięć w małym gronie. Ot, takie małe pocieszenie. Lepsze to niż zupełnie, zupełnie NIC.