Sukces prozatorski!
Wpis dodano: 24 listopada 2014
Właśnie wchodzi na rynek druga powieść Magdaleny Tarasiuk – inteligentnej i przemiłej damy, która ma szansę na sukces. Pierwsza książka, a w zasadzie mała książeczka, nosiła tytuł Tara i nie miała profesjonalnego kolportażu. Ta druga powieść pt. I nie mów do mnie Dżordżyk wygrała w 2013 roku Konkurs Literacki Miasta Gdańska im. Bolesława Faca. Konkurs organizowany jest przez Fundację Terytoria Literatury, a zwycięzca doczekuje się druku i kolportażu książki. Została ona ładnie wydana, solidnie, w twardej oprawie, będzie ją można kupić w sieciach Matrasu i Empikach. Innymi słowy, ten konkurs daje zwycięzcom prawdziwą szansę na zaistnienie. Poniżej publikuję moje posłowie, jakim opatrzona jest ta książka.
*
Już w 2011 roku Magdalena Tarasiuk swoją debiutancką książką pt. Tara dała sygnał, że pojawia się wśród nas, w środowisku warszawskim, autorka warta uwagi. Było to debiut nieszablonowy, zaciekawiający nowym, świeżym sposobem patrzenia na świat oraz „nową dykcją” prozatorską – bardzo bliską tzw. normalnego życia, ale równocześnie wyrafinowaną w ciepłym i nieschematycznym „oglądzie szczegółu”, z którego Autorka umiała wysnuć wiele czułych mądrości, nie pozbawionych tyleż humoru, co inteligentnego podpatrywania życia.
Okazuje się, że potencjał talentu nie był jednorazowym „wyczynem”; autorka raczej czaił się do skoku, zaprezentowanego w tej drugiej powieści, którą, Drogi Czytelniku, przed chwilą skończyłeś czytać.
Ta książka to dziełko jeszcze bardziej wyrafinowane niż poprzednie, napisane z większym rozmachem i z takim pomysłem fabularnym, który chyba nie ma wcześniejszego wzorca. Ta dwójka bohaterów – Misia i Dżordżyk – pisze, jak już wiecie, powieść na zamówienie, romans chcący opowiedzieć płomienną miłość, ale ta niby zwykła „chałtura literacka” zaczyna ich samych wciągać w coraz bardziej skomplikowane relacje i zależności emocjonalne. Jesteśmy świadkami osobliwej psychodramy, podczas której „zabawa” zamienia się w wiwisekcję własnych potrzeb, oczekiwań, marzeń, traum, obaw, ale i nadziei. Coraz bardziej, pisząc o zakochanych bohaterach, piszą o sobie. Zakładają wymyślonym bohaterom swoje buty, a własnemu losowi – ich. Gra fikcji z realem staje się pasjonująca; nabiera temperatury. Literatura i życie zachodzą na siebie w intrygujący i do końca niepojęty sposób. Przy okazji pojawiają się lęki, granice, ciężkie fuzle samotności; świadomość takiej miłości, która ciężar odpowiedzialności i samostanowienia stawia przed lustrem wielu wahań i obaw. Nie mam też wątpliwości, że romans Kaliny i Jaromira, zrodzony przecież w głowach Misi i Dżordżyka momentami wkracza w ciekawe rewiry dywagacji uniwersalnych i egzystencjalnych, i w tych partiach tekstu wyłania się najwyższy pułap waloru problemowego książki.
Można tę powieść czytać na dwa sposoby. Jako – rzeczywiście – arcyciekawy romans, pełen galimatiasów i swoistych reguł gry; gry starej jak świat. Ale też w tę akcję wpisany jest wątek autotematyczny, czyli sfabularyzowany „eseik” o istocie, pułapkach, namiętnościach i psychograch nieodłącznie towarzyszących twórczości artystycznej. Na ile pisarza bawi pisanie? Na ile go „traumatyzuje”? Na ile wspomniane przemieszanie fikcji i rzeczywistości wdziera się w osobisty los pisarza? Czy wiąże mu ręce i wolę, czy też czyni go wolnym i beztroskim?
Na te pytania odpowiedz sobie, Czytelniku, sam. Możesz tę powieść czytać i przeżywać na różnych jej poziomach.
Na pewno możesz się także dobrze bawić. Bowiem Autorka ma niesłychanie wyostrzony zmysł podpatrywania życia oraz cudowne poczucie humoru. Posiada też dar lekkiej narracji (ach, cóż to za żywy, błyskotliwy momentami język, wspaniale balastujący między mową kolokwialną a „intelektualną”), która dźwiga „ciężkie problemy”. Umie złote i zaśniedziałe strony jednego medalu pokazywać w ich blasku i zmatowieniu.
To jest po prostu mądra książka dla każdego!
(kliknij, żeby powiększyć)