Spójrzcie w lustro
Wpis dodano: 12 września 2016
Co mamy za sobą? Ach, wiele, wiele spraw: dzieciństwo, szkołę, kolejne etaty, sukcesy, klęski, wydane książki, stłuczkę samochodową, czasami nieudane małżeństwo, najczęściej młodość… Można by tak wymieniać i wymieniać. Stoicy nazywają to „bagażem życiowym”. I z nim idziemy dalej pod górkę, bo innej drogi nie ma.
Bagaż, jaki się dźwiga, nie da się zrzucić. Owszem, niektórzy opanowali sztukę amnezji i być może jest im lżej. Inni zatruwają sobie życie złymi wspomnieniami lub wyrzutami sumienia. Jeszcze inni ubolewają, że nie mają co dźwigać – bo też nie za bardzo mają.
Sztuka życia? Chyba są jakieś poradniki na ten temat, ale przeczytać a zastosować to dwie różne sprawy. Trudne do koordynacji. Bowiem najczęściej nie żyjemy mądrze, lecz spontanicznie. Mądrzy to jesteśmy po szkodzie, a i to rzadko kiedy.
Dwie kwestie są tu chyba fundamentalne: sztuka wyboru i etyka. Plujesz sobie w brodę, że zostałeś inżynierem, a nie skrzypkiem? Trudno, stało się. Żałujesz, że ożeniłeś się z Krysią, a nie z Marysią? No, to jest jeszcze do naprawienia… Itd., itp. Ale kwestia „życia etycznego” to już sprawa o wiele bardziej skomplikowana. Własnej etyczności nie da się zaplanować. Ta busola u każdego z nas kręci się inaczej. I nie my powinniśmy ją oceniać, bo to jest rola tych, którzy „jak nas widzą, tak nas piszą”.
Czy mamy prawo do błędów? Ależ tak! Sęk w tym, czy potrafimy błąd dostrzec, naprawić, przyznać się do niego, przeprosić (kiedy trzeba) i wyciągnąć naukę. Dla mnie jeszcze ważna jest kwestia „toksyczności”. To podstępna zaraza! Trudna do wyleczenia.
Upierdliwość, agresywność, toksyczność, zjadliwość, nieprzychylność, zawiść, nietolerancja, narcyzm, władczość, gen dominacji, nieumiejętność wysłuchiwania cudzych racji, autorytaryzm poglądów – to my? No coś takiego?! W lustrze tego nie widzimy. Czepiają się nas! A my przecież mamy rację i jesteśmy tacy kochani, tacy życzliwi…
Wyplewić w sobie własną toksyczność, to sprawa podstawowa.
No, pomoralizowałem sobie. Ponarzekałem. Teraz idę do lustra sprawdzić, czy nie czyha tam na mnie mój własny bazyliszek. Jakieś paskudne alter ego jak w powieści Portret Doriana Graya Oscara Wilde’a…