Skromność
Wpis dodano: 9 grudnia 2016
Zazwyczaj w każdy sobotni wieczór oglądam w TVN-24 program Agaty Passent Xięgarnia. W minionej edycji rozmówczynią Passent była jedna z pisarek, która powiedziała mniej więcej coś takiego: lubię się przyznawać do własnego sukcesu. Sympatycznie to zabrzmiało, aczkolwiek ryzykownie. Bowiem w modzie jest skromność.
A z tą skromnością same kłopoty. Jest ona nie do zmierzenia, nie do zważenia; ma rozmaite warianty. Model podstawowy ma dwie zasadnicze odmiany: autorzy skromni w ogóle nie lubią myśleć i mówić o skromności, bo to ich mało obchodzi, zaś autorzy nieskromni uwielbiają udawać skromnych.
Czy sukces manieryzuje autora, który ma sukcesy? Jasne, zdarza się, jednak lepiej trzymać się z daleka od wiary we własny talent. Bo zawsze jest ktoś lepszy, bo raczej nie my dostajemy Nobla. Bo za chwilę objawi się ktoś, kto nas przebije swoim talentem. Bo czyjaś książka kupowana jest jak świeże bułeczki, a nasza zaledwie rozprowadzana po kolegach i znajomych.
No, znamy te katusze bycia autorem. Dlatego najlepiej trzymać się wyuczonego zawodu. Być nauczycielem, dziennikarzem, lekarzem, doradcą finansowym itp., a po robocie oddawać się pisaniu. Zawód „pisarz” jest zanadto obligujący. Jako hobby łatwiej go uprawiać. Jako zajęcie profesjonalne pisanie zaczyna być i bardziej „zobowiązujące”, i mocniej uzależnione od potrzeby sukcesu. Załóżmy jednak, że sukces jest niewątpliwy. No, to tylko pogratulować talentu. Ale co mamy zrobić my – wieczni czeladnicy pióra? Chyba tylko pracować nad kartką papieru, starać się, wierzyć w siebie, aż w końcu zauważą to czytelnicy.
I właśnie wtedy może przewrócić się nam w głowie. A cholera wie: i tak źle, i tak niedobrze. Na dodatek nie można sobie tego wszystkiego zaprojektować. Pisanie jest w jakiejś mierze „potrzebą fizjologiczną”, a – mówiąc precyzyjniej – inklinacją, której chyba nie ma sensu tłumić. Ono wynika z naszej osobowości. I tu właśnie może zostać pobudzony gen skromności bądź nieskromności.
Wszystko to, to jednak kwestie drugorzędne. Piszemy lub nie piszemy, mamy talent lub go nie mamy. Jednak jeśli skoro już, to trzeba panować nad autoświadomością. Dystans wobec samego siebie i to wielki dar. A tzw. mądrość życiowa to być może kwestia najważniejsza.
Ech, wszystko to takie relatywne… Każdy garnitur jest krojony na miarę klienta. A najlepiej za sukcesem nie gonić – niech on sam zastuka w blat naszego biurka.