Sen bibliofila
Wpis dodano: 11 grudnia 2017
Nie wiem, ile mam książek. Na pewno kilkaset. Dlatego chciałbym mieć pałac. A w tym pałacu bardzo dużą bibliotekę. A w tej bibliotece mnóstwo regałów od posadzki po sufit. Oraz drabinki, po których można by się pod ten sufit wspinać. I konieczny byłby układ książek – alfabetyczny według nazwisk autorów lub merytoryczny według tematyki. Oczywiście byłby tam też spory katalog z szufladkami, gdzie każda książka byłaby byłaby odnotowana, mająca swój adres bibliograficzny i wskazany konkretny regał, a nawet półkę, gdzie ta książka ma swoje stałe miejsce. Siedziałbym sobie przy mahoniowym, barokowym biurku na stylowym fotelu typu np. biedermeir i w tej świątyni zajmowałbym się czytaniem i pisaniem, czyli tym, co od lat robię, bo nic innego nie umiem.
Skoro robię swoje we własnej jaskini, i to z satysfakcją, to dlaczego śni mi się jakieś inne miejsce. Ha! Bo mój obecny pałac to kawalerka z jednym pokojem. Mam w tym pokoju oczywiście biurko, komputer, fotel i wersalkę, a nawet telewizor. A reszta to regały z książkami. (Moja garderoba znajduje się w przedpokoju). Jest ich sporo. Najczęściej w dwóch rzędach. I układane tak, jak do mnie przychodziły. A więc jest to układ całkowicie nieuporządkowany. Zdarza się, że muszę sięgnąć po jakąś starą książkę i wtedy zaczyna się gehenna. Czasami pół dnia tracę, by tę książkę znaleźć. W ogóle alfabetycznie ułożyć się tego nie da. No bo jakże wsadzać między opasłe, duże tomy małe, cienkie tomiki poetyckie? Merytorycznego układu też nie widzę– właśnie ze względu na różne formaty książek.
No, już dalej w szczegóły nie wchodzę. Wiecie dobrze, o jakim dyskomforcie mówię. W starym, tradycyjnym domu pisarskim nasi poprzednicy mieli większą przestrzeń i mogli założyć sobie domową, solidną bibliotekę. W naszych domach zapomnijcie o tym.
Ja powinienem jednak książki przetrzebić, tzn. pozbyć się tych, które mają dla mnie trzeciorzędną wartość. Bo przecież przysyłano mi książki różne. Ale znacie ten odruch: książki się nie wyrzuca, książka to „świętość”. Książka to nasz „dobytek”.
No więc trudno. Ja już palcem nie ruszę, bo by mnie krew zalała. Będę nadal mieszkał w tym bajzlu książkowym. Moim ukochanym, jedynym, bezcennym.