Różnica zdań
Wpis dodano: 12 stycznia 2018
Koleżanka po piórze, Łucja Fice, przysłała mi swój kolejny felietonik, a w nim natknąłem się na takie zdanie wyjęte z Gombrowicza: Jedynie to, co w nas jest dojrzałe i uładzone, nadaje się do wyrażenia w słowach, cała reszta jest milczeniem.
Jak Gombrowicza kocham i szanuję, tak nie zgadzam się z tym zdaniem. Po pierwsze, do wyrażenia nadaje się wszystko – to zależy tylko od woli i potrzeby autora. Jedni autorzy nie wahają się pisać wszystkiego, inni rzeczywiście milczą w sprawach, które ich bolą, uwierają, zawstydzają… Innymi słowy ekstrawertyzm i introwertyzm mają wpływ na model osobowości twórczej. A te modele są – jak wiemy – rozmaite.
Dlatego – przepraszam Cię Wielki Witoldzie – Twoją konstatacją niewiele się przejąłem. Sam wymyśliłeś w Ferdydurke postać Filidora poszytego Anty-Filidorem. To niemalże zahacza o teorię względności. W dziejach literatury przerabialiśmy i smakowaliśmy już wszystko. A przed nami jeszcze sprawy nieznane, które pojawią się z biegiem czasu. Bo świat się zmienia i literatura się zmienia.
Już Szekspirowski Hamlet powiedział, że reszta jest milczeniem. Tyle, że ta „reszta” dla każdego jest inna. Toteż Gombrowicz zagalopował się, pisząc to zdanie w liczbie mnogiej – My! On tak naprawdę mówi tylko o sobie – i tu pełna zgoda. Niemniej tak się do tego przyczepiam jak rzep do psiego ogona tylko dlatego, żeby zwrócić uwagę, iż nie można niczego uogólniać czy mówić „my” w imieniu wszystkich. Każde z nas ma inne „milczenia”, inne zmartwienia, inne doświadczenia, które go blokują. Jedni to ukrywają, inni robią z tego powieść.
Ta różnica zdań w zasadzie nie jest różnicą obowiązującą. Jest raczej różnicą psychologiczną, mentalną, w końcu tajemniczą, w którą głębiej nie powinniśmy wnikać, bo i tak po tej nitce do tego kłębka raczej nie trafimy.
Ale intrygować czytelnika zawsze wolno. Chyba nawet trzeba. Oto widzicie, jak mnie – nie po raz pierwszy – zaintrygował Gombrowicz. No ale on był mistrzem w tej branży.