Rewolucja czy ewolucja?
Wpis dodano: 30 listopada 2014
Do szkoły poszedłem w 1957 roku. Z tamtych czasów dobrze zapamiętałem kilka szczegółów. Na przykład tekturowy tornister, który nosiło się na plecach. W nim elementarz, zeszyty w linię i w kratkę. No i drewniany piórnik – w nim m.in. pióro ze stalówką i gumka myszka. Kredki w osobnym pudełku. W jednej ręce nosiło się duży worek z kapciami, w drugiej mały woreczek z buteleczką atramentu, od którego miałem wiecznie poplamione paluchy. O długopisach wtedy jeszcze nikt nie słyszał, one pojawiły się później. Mieliśmy przedmiot zwany kaligrafią i osobny zeszyt do tego „przedmiotu”, a w nim często kulfony i kleksy. Czy Wasze dzieci wiedzą w ogóle, co to jest kaligrafia? Albo kleks?
No, takie wspominki dopadły mnie, bowiem właśnie usłyszałem w tv, że w Finlandii planuje się zniesienie nauki pisania piórem, przepraszam, długopisem na papierze. Innymi słowy: to będzie początek końca pisma ręcznego. Dzieciaki już w pierwszej klasie dostaną tablety i one posłużą im do nauki pisania i czytania. Czyli tak jak przed wiekami wynalazek Gutenberga wyparł księgi ręcznie pisane, tak teraz pismo tradycyjne zostanie wyparte przez pismo elektroniczne. Kolejna cezura cywilizacji.
Pomyślicie sobie: to co będzie, gdy żona Waszego wnuka wyśle go do sklepiku po zakupy? Przecież zanim tam dojdzie, to zapomni, co ma kupić, bo na karteczce sobie nie zapisze. A po co ma na karteczce? Zapisze na mini-tablecie lub w telefonie komórkowym. A przy okazji ile lasów się zaoszczędzi!
Elektronizacja jest kolejną wielką zmianą cywilizacyjną i kulturową. Zmianą „paradygmatu”. Przez dwa pokolenia będzie się na to złorzeczyć, lecz dla kolejnej generacji cała ta zmiana zostanie uznana za normalną i naturalną. Każde pokolenie żałuje swoich więdnących róż i każde chwali nową wiosnę, tę, w której samo wyrosło.
Nie mam wątpliwości, że np. audio- i e-booki wyprą książkę papierową. Tak jak już dzisiaj fotograficzne aparaty cyfrowe wyparły fotografię tradycyjną. Umierają stare narzędzia (np. tarka do prania, żelazko z duszą, ręczny młynek do kawy, piece kaflowe), ale przecież nawet gdy czujemy do nich sentyment, to nie chcielibyśmy już do nich powrócić.
A co z poetami? Czy poeci nie będą już pisać wierszy w brulionach lub na serwetkach? Otóż ja już co najmniej pięć swoich ostatnich tomików wierszy napisałem w komputerze. O swojej starej maszynie do pisania myślę z czułością, ale bez żalu. Stoi u mnie w pokoju jako eksponat z innej epoki. Bruliony też zastąpiłem komputerem. To wszystko już relikty bardziej przaśnego świata, wysepki zatopionej Atlantydy.
Rodzi się jednak pytanie, czy stawiać opór nowej cywilizacji, czy nie? Sprawa wydaje mi się prosta: buntują się ci, którzy nie są w stanie nadążać za nowym czasem. Im ich stary, uporządkowany świat wali się w gruzy. I tak dokładnie ma być. Kwestie fundamentalne, rudymentarne, elementarna aksjologia i etyka pozostają bez zmian. Bez zmian pozostaje „muzyka duszy”, nawet jeśli zmienia się z Bacha na Schönberga, a z Mieczysława Fogga na Maleńczuka. Zmienia się estetyka, ale nie więdnie nasza potrzeba estetyki. Zmienia się sztuka, lecz nie umiera. Zmieniają się kształty, modele i formuły, lecz nie emocje. Zmienia się świat, ale nigdy tak, by nie był już ludzkim światem. Ewolucje zbyt często uznawane są za rewolucje. A to tylko zwyczajny, najnormalniejszy postęp. Uwielbiam to zdanie Przybosia z jednego z jego wierszy: Świat nie jest, świat się wiecznie zaczyna…