Raj i Piekło w Petrykozach
Wpis dodano: 28 grudnia 2018
Dopiero teraz dowiedziałem się, że w całkowitą ruinę popadł dwór Wojciecha Siemiona (1928-2010) w Petrykozach. Kiedy przeczytałem o tym w Internecie, włos mi się zjeżył na głowie.
Petrykozy są niedaleko Warszawy. Tam Wojtek nie tylko mieszkał i cały czas upiększał swoją siedzibę i otaczający ją park, ale prowadził też salon artystyczny. Cudowne, stare meble, wspaniałe obrazy, bibeloty, cudeńka…. No i jednak ta artystyczna aura. A Siemion był fanatykiem sztuki. Ta siedziba była w gruncie rzeczy prywatnym muzeum Siemiona.
Bywały tam nie tylko spotkania autorskie, ale i spędy warszawskiej bohemy (o ile to słowo jeszcze do naszych czasów przetrwało). Kilkakrotnie widziałem popisy poetyckie Siemiona, zwłaszcza w Starej Prochowni. A on był recytatorem niepowtarzalnym.
Na tyłach dworku było coś w rodzaju skansenu. Tam też obiekty bezcenne, unikatowe. Przez jakiś czas można jeszcze było tam zajrzeć – syn Siemiona stał się właścicielem i kustoszem…
I teraz zobaczyłem w Internecie ruinę. Wszystko poszło z dymem; cała posesja wygląda jak zmurszałe znalezisko odkryte po stu latach w jakiejś amazońskiej dżungli.
Jak do tego mogło dojść? Tam przecież powinno kwitnąć Muzeum Siemiona, a pozostały zgliszcza. Jest jeszcze pora bicia na alarm. Państwo powinno wziąć sprawę w swoje ręce. Czy wie o tym wszystkim Minister Kultury? Choć diabli wiedzą, bo prawdopodobnie cała ta zrujnowana posesja nadal jest w rekach rodziny. Ale rodzina przecież tego nie odnowi. Tu potrzebne musi być wsparcie państwa
Tak oto upadają pałace sztuki! Tak odchodzi bezcenna przeszłość, która była czymś więcej niż prywatnym skarbem. Ech!
Na zdjęciu Wojciech Siemion i ja u głównego wejścia do dworku. Był to rok 2007. Trzy lata później Wojciech Siemion zmarł wskutek wypadku samochodowego.