Poezja obywatelska
Wpis dodano: 11 listopada 2019
Poezja obywatelska? A co to takiego?
Dobre pytanie, ale przypomnę wam, że co najmniej od czasów Renesansu taka własne poezja była czymś normalnym. I poprzez wszystkie kolejne epoki – Oświecenie, Romantyzm, Pozytywizm, XX-lecie międzywojenne, a nawet nasze czasy stalinowsko-bierutowskie – poezja ta była lepszym lub gorszym „tłem obywatelskim”. W okresie II wojny światowej była swoistym „bagnetem na broń” – ot, chociażby Baczyńskiego sobie przypomnijcie i całą tamtą formację patriotyczną.
A teraz zróbcie przeskok w nasze obecne czasy. Broniewskich już nie ma – wojny się skończyły. A po upadku PRL-u poczucie naszej wolności się polepszyło i gdzie nam tam w głowie jakakolwiek „polityczność”. Tak, ta zmiana widoczna jest gołym okiem.
Co do poezji, to otworzyła się lawina wydawców i tomików. Tematyka i dykcja wierszy zmieniły się w sposób widoczny. Ech, piękny czas nastał…
Ale czy na pewno? Zauważcie: od kilku lat aura w naszej Ojczyźnie tężeje i dzieli się. Tu jesteśmy MY, a tam są ONI. Stajemy się społeczeństwem podzielonym i to będzie narastać. Włos mi się jeży na głowie, gdy myślę o postępującym rozwarstwieniu, a co za tym idzie o „wojnie ideowej”.
Może więc wzbudzić w nas, poetach, alarm? Porzućmy na jakiś czas „kwiatki i chmurki”, i piszmy tomiki „ideowe”. Nie zaraz „hurra na barykady”, tylko uświadamiajmy w wierszach aurę rzeczywistości, która błądzi.
Mnie chodzi po głowie napisanie tomiku tego typu, ale muszę do tego dojrzeć. Pomyślcie i wy!
W Polsce nigdy nie było ekonomicznie tak dobrze jak teraz (choć ponoć jej zadłużenie jest niepokojące). To wycisza nasze marudzenie. Ale Polska musi stać się krajem zjednoczonym, pozbawionym sporów politycznych. I tu jest klucz do lepszego czasu, na jaki czeka nas wielu.
Wojny nam nie trzeba! Nam trzeba lepszej klasy politycznej.