Początek i koniec « Poezja, krytyka, kultura Leszek Żuliński
 

Początek i koniec

Czym różni się poeta w stadium schyłkowym od poety w stadium startowym?

Otóż trzeba wam wiedzieć, że to ewoluuje najczęściej według pewnego schematu. Kiedy przeczytacie swój pierwszy wiersz wydrukowany w gazecie (obecnie: w Internecie), a potem bierzecie do ręki swoją pierwsza książkę – dostajecie skrzydeł. Galopujecie na koniu zwanym Pegazem. Euforia, duma, aplauz przyjaciół, zachwyt rodziny. Może i zdarzyć się pierwsza recenzja, która was chwali. Lub pierwszy wygrany konkurs, który was umacnia w przekonaniu, że macie talent, że warto pisać. Brawo!

Te sytuacje powtarzają się, mnożą, więc oswajacie się na dobre z myślą, że jesteście poetą lub prozaikiem. Doczekujecie się kolejnych tomików, kolejnych sukcesów – większych lub mniejszych – i wasza obecność w przestrzeni literackiej staje się czymś normalnym. Wasza pozycja na „rynku” jest lepsza lub gorsza, ale ten „rynek” przyjął was do siebie. Inna sprawa, że coraz trudniej w nim się połapać…

Latami prowadzicie podwójne życie. Na ogół gdzieś pracujecie, wykonujecie jakiś wyuczony zawód, utrzymujecie rodzinę itd. Czyli żyjecie tak, jak wszyscy. Ale macie tę „wartość dodaną” – twórczość. Poniekąd stoicie rozkrokiem w dwóch środowiskach: swoim zawodowym i swoim artystycznym. I tak mijają lata.

I nagle – załóżmy – budzicie się w wieku lat 60-ciu. Macie za sobą niezliczone publikacje, jesteście znani w środowisku… No, w końcu wydaliście 15, a może 30 książek. Macie dorobek. Macie „nazwisko” – może mniej lub bardziej znane, ale macie. Jeśli nawet nie odnieśliście spektakularnych sukcesów i nie uplasowaliście się w czołówce, to i tak jakoś „istniejecie w literaturze”. Jednak to nie jest łatwe. Galopują stada młodych bizonków, które się wami nie fascynują – ot, zwykła racja i fluktuacja pokoleniowa. I ta cholerna ewolucja języka, która już nie dla was.

Siedzicie przy biurku i piszecie kolejną powieść lub przygotowujecie do wydania wybór wierszy. Rzucacie okiem na półkę i ogarniacie wzrokiem te 30 wydanych książek. Cholera! Może 15 z nich było niepotrzebnych? I kto to w ogóle teraz czyta? Józek dostał Nike, a ja nadal bez wieńców laurowych… No, jasno już wiecie, że sukces był połowiczny. Że całe życie graliście w orkiestrze, ale nie jako wirtuoz.

Co robić? Złamać pióro, dać sobie spokój?

Otóż nie! To pisanie tak czy owak było cudną wartością dodaną do waszego życia. Zostawiliście ślad po sobie. Znak życia twórczego. Po latach zawsze jeszcze znajdzie się ktoś, kto będzie pamiętał wasze wiersze. To trochę więcej niż garstka prochu…

BLOG

 

Copyright © 2006-2019 www.zulinski.pl
Strona oparta na WP