Pasja tworzenia
Wpis dodano: 21 listopada 2016
Zadałem sobie pytanie, ile każdego miesiąca ukazuje się u nas tomików poetyckich. Jakoś udałoby się to ustalić, tylko jak? Gdyby tak wszystkie nowe tomiki wydane teraz, w listopadzie, wylądowały na moim biurku, to zapewne byłaby tego niemała górka. Ile byłoby takich, które by mnie ruszyły i które chciałbym zrecenzować? Nie mam pojęcia, jednak jestem pewny, że zbiorków przeciętnych byłaby większość.
Róg obfitości? Owszem. No i dobrze. Każdy pisze jak może, trochę lepiej lub gorzej. Nie jestem zwolennikiem wyszydzania tego stanu rzeczy. Każde pisanie, nawet jak nie poruszy czytelników, to jednak „ubogaca” autora. Jest świadectwem jego emocji i wyższej potrzeby ekspresji.
W zasadzie piszemy dla siebie. Nasze pisanie trafia do garstki ludzi – zazwyczaj znajomych, przyjaciół, kolegów. Absolutna większość nas nie czyta poezji. Czy musi? Jasne, że nie musi. Przecież nasze preferencje są rozmaite. Wejdźcie do przeciętnej księgarni – tam dominują książki-czytadła typu „zabili go i uciekł”, romansidła, „lektury dla kucharek” itp. Nie ma na to rady – populizm czytelniczy jest odwieczny. Dawnymi czasy książki Mniszkówny też były czytane wielokrotnie częściej niż powieści Gombrowicza czy Prousta. Na to rady nie ma i nie będzie. Ale czy musi być?
Czy da się kulturę czytelniczą podnieść? Nie sadzę. Kultura w ogóle zajmuje mniejszość odbiorców. Pozostali garną się do pop-kultury, a to jednak inna para kaloszy, choć raczej bym jej nie dezawuował, bo i tam znaleźć można perełki.
Pomstowanie na ten stan rzeczy nic tu nie da. Populizm jest, był i będzie. Zapominamy także w naszych narzekaniach, że nie wszyscy adoratorzy kultury muszą być adoratorami literatury. Są – dla przykładu – adoratorzy malarstwa czy melomani, którzy normalnej prozy i poezji nie czytają, bo to „nie ich rewir”. Oni mogliby pomstować, że nas tak rzadko widują np. w filharmonii.
Powiecie: człowiek formatu renesansowego powinien być konsumentem szeroko pojmowanej kultury. Sęk w tym, że „format renesansowy” już nie istnieje. Świat się zbyt mocno pofragmentował, zmultiplikował, stechnicyzował, spragmatyzował, by kontynuować dawny model socjo-kulturowości. Zresztą i tamten model był nie powszechny, lecz dworski.
Piszę o tych sprawach nie po raz pierwszy. Głównie dlatego, by dać odpór malkontentom załamującym kasandrycznie ręce nad „chamstwem niekulturalnego narodu”. A mnie by uniósł pod niebo dziadek z zapadłej wsi, który siedzi na przyzbie swojego domu i ostrym nożykiem rzeźbi w lipowym drewnie swoje ludziki. On być może żadnej książki w życiu nie przeczytał. Ale jego pasja kwalifikuj się „kulturowo”. Toteż każdy niech „rzeźbi” jak chce i jak umie.