Orfeusz
Wpis dodano: 8 maja 2013
Niebawem dowiemy się, kto otrzymał Nagrodę im. K.I. Gałczyńskiego „Orfeusz” za najlepszą książkę poetycką roku 2012 (jest to druga edycja tego konkursu).
Na konkurs nadesłano 183 tomiki. Jury w składzie: Jan Stolarczyk (przewodniczący), Tomasz Burek, Wojciech Kass (sekretarz Jury), Krzysztof Kuczkowski, Wojciech Ligęza i Feliks Netz do finału wytypowało 20 tomików.
I tu pojawia się pewien zgrzyt: w tej dwudziestce jest nominowanych aż pięć tomików wydanych w Bibliotece „Toposu”, a więc pod auspicjami Kassa i Kuczkowskiego. Na dodatek wręczenie nagrody ma odbyć się w Muzeum Gałczyńskiego w Praniu, które nagrodzie patronuje i którego dyrektorem (z tego co wiem – znakomitym – jest Kass). Można więc uznać „Topos” za głównego inspiratora tego konkursu i jakoś tak „przez przypadek” aż 25% nominowanych książek to tomiki wydane przez 30% członków składu jurorskiego.
Nie chcę tu histeryzować ani robić apokalipsy z tego faktu, ale takie „zbiegi okoliczności” zawsze coś psują i podważają wiarygodność Jury.
*
Pisząc tę notkę, zastanawiałem się nad samym sobą. Od kilku dekad juroruję w wielu konkursach. Czy w swoich preferencjach jurorskich jestem obiektywny? Myślę, że nie, bo – jak każdy – mam swoje rumaki, na które stawiam… Hm, staram się, ale zasada obiektywizmu w ocenianiu jakiejkolwiek poezji jest bardzo nieostra. My, krytycy i jurorzy, mamy bliskich sobie poetów, ulubione style i poetyki, preferujemy tę, a nie tamtą „dykcję” i „świat przedstawiony”… Tu nie ma miar „sprawdzalnych”; czas dopiero pokaże, kto się ostanie z tych, na których talent stawialiśmy. Gruba krecha gdzieś jednak jest. Np. właśnie wydawcy nie powinni jurorować w konkursach, do których stanęły wydane przez nich książki.
I jeszcze jedno: życie literackie podzielone jest na loże i gildie. W tych kręgach działa się pro domo sua. Mechanizm jest stary jak świat, na nic tu się zdadzą moralizatorskie traktaty. To, moim zdaniem, nigdy się nie zmieni. Ale też trzeba mieć świadomość względności wszelkiego typu konkursów, nagród, dyplomów. Zabawa w końcu jest nieszkodliwa, bo – jak napisałem wyżej – przyjedzie koparka i wszystko przekopie, a walec czasu wyrówna po swojemu. Bądźmy stoikami: my tu walczymy o honory, a je możemy dostać tylko z rąk następnych pokoleń.