Opinogóra
Wpis dodano: 25 września 2017
Wczoraj wieczorem wróciłem z Opinogóry (położonej około 120 km na północ od Warszawy). Byłem tam nie po raz pierwszy. I od wtedy stało się to dla mnie miejsce zaczarowane. Siedziba Krasińskich! Piękny pałacyk, cudnie utrzymany, z dobrze zadbanymi przyległościami. Najbardziej ponurym, ale i magicznym miejsce jest tu zachowana w kościele krypta Krasińskich, łącznie z Zygmuntem (1812-1859). Umierali zazwyczaj na wiosnę, zazwyczaj na gruźlicę. Takie to były czasy.
W tomiku pt. Chandra zamieściłem wiersz pt. Umieramy, zmartwychwstajemy, napisany w 2007 roku. Oto on: Ach, jak romantycznie umierać na przedwiośniu, / w lutym, a jeszcze lepiej w marcu, / kiedy już puszczają się pierwsze pączki, / spod ziemi przebijają się forpoczty fiołków, / łaty śniegu, jak u Fałata, błękitnieją / cieplejszym światłem. // Wtedy wszystko jest strumieniem piękności / i jeszcze nie wie, że skończy w turpistycznym bestiarium / (pani pozwoli do dance macabre / do menueta z pogrzebaczem). // Życie to rozbieranie do snu, / wieszamy siebie na hakach po kawałku, / tu różowe obłoki płuc, tam fioletowa wątroba, / uda, które już nie drżą, połcie sinego mięsa, / podróbki wierszy; // dusza – w chłodni, zawinięta w srebrną folię albo w zwykły pergamin / (ja wolałbym w pergamin, / to takie literackie). // Duchowi prędzej czy później ktoś da w pysk / i pójdzie. // Zostaną po nas krypty i kryptocytaty / oraz puste haki, / do których będą pretendować młodzi poeci, a my siądziemy wysoko na krześle chmury // i będziemy wpatrywać się w medalion z podobizną Delfiny, // bo umiera się tylko od miłości i wiosny, / bo dla nich się zmartwychwstaje.
Niemal zawsze po powrotach z Opinogóry pisałem wiersz stamtąd „wyniesiony”. Tym razem, w minioną niedzielę, miałem tam spotkanie autorskie, które prowadziła Pani Janina Janakakos-Szymańska (z ciechanowskiego Oddziału Stowarzyszenia Autorów Polskich), a moim wierszom towarzyszył wspaniałą grą fortepianową Jan Andrzej Kaluszkiewicz. Natomiast spotkanie organizowała Pani Agnieszka Wichowska. Wszystkim tym osobom serdecznie dziękuję. Atmosfera była wspaniała, rzekłbym: magiczna. A potem ten spleen, ten spleen, który zawsze z Opinogóry wywożę, wlokąc za sobą tren Krasińskich i gruźlicę tamtego czasu. Pięknego, choć trudnego.