Odchodzi prostota
Wpis dodano: 18 sierpnia 2017
Im bardziej czuję swój wiek schyłkowy, tym częściej przypominają mi się wydarzenia i ludzie z minionych lat. Zastanawiam się, czy nie zmarnowałem minionego czasu, czasu tego nie opisując. No i ludzi – wspaniałych, utalentowanych – dziś pokrytych patyną niepamięci.
Teraz „spłynął na mnie” Mieczysław Czychowski (1931-1996). Bliski kumpel Stachury. Zmarł niewiele ponad dwadzieścia lat temu, a jakby przepadł na amen. To co będzie z nami wszystkimi za lat pięćdziesiąt? Ja nie o siebie się upominam, bom jest w dalekim peletonie, ale zniknięcie Czychowskiego to skandal.
To był facet wielce nieszablonowy. Absolwent wydziału malarstwa sztalugowego, ale też rzeźbiarz-amator (kiedyś, ciosając coś w kamieniu, niemal pół dłoni sobie odciął na amen). Wiecznie tłucze mi się po głowie ten jeden z jego najpiękniejszych wierszy, który zaczyna się tak: Pozbierałem rozrzucone: / rozrzuciłem obumarłe. / Ile trzeba się natrudzić, / żeby zlepić z prochów – garnek. // Garnek w domu – rzecz potrzebna, / na miód pszczeli i gorczycę / Siedzę teraz. W piecu palę. / I u ręki palce liczę. // Liczyć palce – rzecz okrutna. / Łatwa. I ogromnie smutna…
Zauważcie tę fenomenalną prostotę. Zwyczajność, naturalność – a zarazem dramat okaleczenia. Już przez wiele lat przewaliły się nowe dykcje, mody, pomysły, pokoleniowe wynalazki, a my pozwalamy znikać takim ludziom pióra jak Mietek. Mietek – poeta prowincji… Siedział w tym swoim Dzbeninie na ziemi ostrołęckiej, niewiele się ruszał, ale w swojej generacji był dostrzegany i doceniany. Zostawił po sobie bodajże siedem tomików, ale gdyby nawet zostawił jeden, to miał szanse na zauważenie.
Tak sobie myślę, że powinienem przysiąść fałdów i np. napisać książkę pod roboczym tytułem Poeci zapomniani lub Odchodzi prostota. Chyba nie napiszę, bo codzienność literacka mną rządzi…
Niektórzy autorzy trafiają szczęśliwie na swoich wiernych krytyków i apologetów. Takim spektakularnym dowodem jest to, jak Marylka Jentys zajęła się Janem Drzeżdżonem (1937-1992) – on jej zawdzięcza swoje „życie po śmierci”. Czychowski był pisarzem mniej spektakularnym i awangardowym niż Drzeżdżon, ale on i jemu podobni zostali przez nas opuszczeni. Oj, nieładnie, nieładnie…