Co może wiersz?
Wpis dodano: 30 kwietnia 2018
Co może wiersz? Na to pytanie jest tylko jedna odpowiedź: może wszystko! Ale to jednak nie znaczy, że wszystko jest dobre. Dlatego są wiersze dobre i są złe. Leopold Staff w wierszu Ars poetica wyraził swoje zdanie w tej materii. Otóż dobry wiersz powinien być Tak jasny jak spojrzenie w oczy / I prosty jak podanie ręki.
Czytam w Internecie, że problem ten podejmowali między innymi: Arystoteles w Poetyce, Horacy w Liście do Pizonów, Juliusz Słowacki w Beniowskim, Krzysztof Kamil Baczyński w Ars poetica, Stanisław Grochowiak w Ars poetica; Czesław Miłosz w Ars poetica…
Sztuka poetycka miała przez wieki swoje kanony. I nagle, w naszym pokoleniu (pierwsze sygnały były w XX-leciu międzywojennym), to zsiadłe mleko się wylało. Coraz częściej odchodzimy od wiersza rymowanego i sylabotonicznego; w ogóle zanikają w liryce jakiekolwiek gatunki. Zdecydowanie dominuje „prozodia liryczna” (jakże często mało liryczna), a poezja rymowana, sylabotoniczna, jak wspomniałem, powoli umiera. Ona wprawdzie nigdy chyba nie umrze, ale zainstaluje się w małym kąciku.
Żal nam tej zmiany? To bez znaczenia, ponieważ zastąpi nas pokolenie, które będzie posługiwało się własnym metrum określanym właśnie jako „prozodium”.
Ech, chciałbym dziś widzieć Leśmiana, Staffa, Gałczyńskiego czytających nasze wiersze. Boże, żeby ich tylko szlag nie trafił! Ale trudno: tempus fugit! I powiem jednak: na szczęście! Bo świat się zmienia – ot, taki drobiażdżek.
Nieprawdą jest też narzekanie, że popsuliśmy poezję. My ją rozwijamy. Lepiej, gorzej, ale też często znakomicie. Czytam na przykład wiersze Świetlickiego (i sporo innych autorów) i mam pewność, że to ważni poeci. Ta lista byłaby długa i wciąż ktoś do niej dobija.
Nowa poezja wprowadza nas po prostu w nowy świat. To bardzo ważna jej rola. A z biegiem lat przyjdą nowi, młodzi, utalentowani poeci, którzy będą mówić własnym językiem. I tak po prostu ma być. Klasyka i awangarda nie toczą ze sobą wojny, tylko – po prostu – artykułują świat zastany. Stale nowy!
P.S. Już to sygnalizowałem: mój wieloletni adres leszul@pro.onet.pl świruje. Proszę przerzucić się na adres: lezu@onet.eu (jak do tej pory niezawodny). No i przypominam, że nieustannie służę adresem leszek@zulinski.pl – on m.in. obsługuje tę witrynę, na której teraz jesteście.