Nowe żyje sobą « Poezja, krytyka, kultura Leszek Żuliński
 

Nowe żyje sobą

Wpadł mi niedawno do głowy pomysł na osobliwy tomik wierszy inspirowanych piosenkami. Miało to wyglądać tak: najpierw – oczywiście – tytuł wiersza, pod nim motto wyjęte z jakiejś piosenki, a potem wiersz mający rzecz jasna jakiś związek z tym mottem, ale idący własną ścieżką. Na przykład daję motto: ty kąpiesz się nie dla mnie w pieszczocie pian i podpisuję je nazwiskiem autora Jeremiego Przybory. Po czym „snuję” wiersz.

W chwilę potem olśniło mnie, że taki tomik mija się z celem. Owszem, gdybym te motta brał z dzisiejszych hiciorów, wszystko byłoby OK. Tu chciałbym dać jakiś przykład, ale nie potrafię. Bo nie znam obecnych hitów muzycznych. Wyłączyła mnie z tej wiedzy moja metryka urodzenia. Tak więc korzystałbym zapewne garściami z piosenek Mieczysława Fogga, Marii Koterbskiej, Sławy Przybylskiej, Janusza Gniatkowskiego, Zbigniewa Kurtycza, Jerzego Połomskiego, Przybory i Wasowskiego… No, chyba na Agnieszce Osieckiej i Sewerynie Krajewskim bym się zatrzymał.

*

Po co to piszę? Pomysł, oczywiście, jest wyssany z palca… Chcę sobie i Wam uświadomić jak szybko wietrzeje „zasób kulturowy” i jego aura. Pokolenie ojców i synów, a już na pewno wnuków, ma swoją kulturę, rozrywkę, filmotekę, bibliotekę itd. Oczywiście po każdej generacji pozostaje jakiś constans, ale masa drobiazgów przemija, koroduje, ustępuje miejsca nowym klimatom. Łańcuch ciągłości podtrzymują nazwiska, zjawiska i zdarzenia najważniejsze. Przede wszystkim one pozostają w długiej pamięci.

To, co nowe, jest agresywne i wszędobylskie. Nowe żyje sobą! I piszę to bez nagany, z całkowitym zrozumieniem. W tym leży klucz do faktu, że się rozmijamy. W poezji jest to bardzo widoczne. Im młodsze roczniki wchodzą na arenę, tym mocniej wnoszą nowy język wiersza i osobliwie własne imaginarium przeżywanego świata. Los zawsze jest taki jak zawsze. Ale Los można artykułować na różne sposoby. Ot, zwykła ewolucja – jej sens pozostaje chyba wciąż taki sam, lecz jej ekspresja nieustannie się zmienia.

To czego w ewolucji nie lubię, to desinteressement wobec tego, co było. Kultura oczywiście zachowuje swój tezaurus, w zasadzie nic z niej nie ginie, co najwyżej wchodzi w cień, a nawet w głęboki cień. Najbardziej martwi mnie buta nuworyszostwa. Nowe roczniki bywają przekonane, że to one zmieniają bieg kultury. Nie, nie zmieniają – po prostu go wzbogacają. Nie myślą jeszcze, że po nich przyjdą następne nowe roczniki, a oni będą sobie filozofować tak jak ja tu i teraz. Ech, jakie to wszystko piękne i proste. Choć czasami niepotrzebnie nerwowe i agresywne. Ale nie szkodzi. Karuzela i tak kręci się nieustannie i w tę samą stronę!

BLOG

 

Copyright © 2006-2019 www.zulinski.pl
Strona oparta na WP