Nie ilość, lecz jakość
Wpis dodano: 17 listopada 2017
Nie powinniśmy pisać „na kolanie”. Jeśli wyskoczy nam spod pióra tomik wierszy lub proza, to najlepiej takie dziełko poddać kwarantannie. Niech ono, to dziełko, jak figa się ucukruje, jak tytoń uleży… W szufladzie, oczywiście. Niech z nas opadną emocje. Dopiero po jakimś czasie zajrzyjmy, cośmy napisali. Bo do własnego tekstu trzeba nabrać dystansu. I wtedy dopiero zauważamy, że w miejsce jednego słówka warto dać inne słówko, że coś trzeba dopisać, a coś wykreślić albo że cały tekst warto napisać od nowa.
Tak, kwarantanna dystansu i „zimnej głowy” to narzędzia cyzelacji. Czasami żmudnej, ale zazwyczaj owocnej. Oczywiście różne mamy talenty – jedni autorzy piszą teksty niemal gotowe do druku, inni powinni je „dopieszczać”, poprawiać, by w końcu powiedzieć: „tak!, to jest to!”
Moim idolem w kwestii warsztatu jest Wiesław Myśliwski. On kolejną powieść zazwyczaj pisze niespiesznie, całymi latami. Jest perfekcjonistą. Nie wiem jak to dokładnie wygląda, nie pytałem go nigdy o jego fenomen warsztatu, jednak zauważcie: debiutował późno. Jego pierwsza powieść – Nagi sad – ukazała się w 1967 roku, kiedy pisarz miał 35 lat. Słynny Pałac powstał już trzy lata potem, ale na Kamień na kamieniu czekaliśmy już lat czternaście. Następnie – po dwunastu latach – pojawił się Widnokrąg, po kolejnych dziesięciu Traktat o łuskaniu fasoli, no i już, raptem, po siedmiu latach otrzymaliśmy Ostatnie rozdanie. Od czterech lat czekamy na nową książkę Myśliwskiego, ale diabli wiedzą, kiedy się doczekamy. Podobnie było z jego czterema dramatami.
Oczywiście nie można tego uogólniać – różne mamy temperamenty. Jednak perfekcjonizm Myśliwskiego daje do myślenia. Ja patrzę na swój „dorobek” książkowy, jakże większy od Myśliwskiego, a on mi może na nosie zagrać. Z tych 33-ech książek, które wydałem, chcę wznowić tylko tom wierszy Ja, Faust. Innych nie ma potrzeby wznawiać.
Rekordzistą w literaturze polskiej był, jak wiadomo, Kraszewski. Według Wikipedii doliczyłem się aż 290 książek. Rekord świata? Ale kto te książki teraz czyta? Zaledwie kilka jest wciąż w czytelniczym obiegu. Morał jest prosty: nie ilość, lecz jakość!