Moja „biblioteka”
Wpis dodano: 22 lutego 2021
W moim sporym księgozbiorze mam książek, że „o mój Boże!”.
Latami to przychodziło i na półkach się kokosiło. Sporo książek kupowałem, ale jeszcze więcej dostawałem od Autorów.
W swoim księgozbiorze jestem zakochany.
W końcu doszło do tego, że w półki już nie było jak palca włożyć. Toteż zacząłem co najmniej raz na rok zapraszać do siebie antykwariuszy. Biorą wszystko „tak jak leci” i są wielce zadowoleni.
Oczywiście mam sporo książek, których nigdy bym nie oddał. Z niektórych jestem dumny, w niektórych wręcz – jak rzekłem – zakochany.
Po rodzinie moich dziadków trochę książek uratowałem. Jest tu kilka cymeliów wysokiej klasy (na przykład Goethego Faust z roku 1854).
Ale w moich osobistych zbiorach mam książki znakomitych poetów i pisarzy. Na przykład całego Norwida, Gombrowicza, Gałczyńskiego i Broniewskiego.
Mam także kilka „potężnych ksiąg” – na przykład Kulturę Studencką wydaną w 2011 roku (która liczy 432 stron) lub Leksykon zabytków architektury kresów południowo-wschodnich (354 stron).
Mógłbym tak długo kolejne cymelia wymieniać…
Ale przecież i czas obecny wspaniałe książki nam dostarcza. Wystarczy kilka takich wymienić – na przykład Księgi Jakubowe naszej Noblistki Olgi Tokarczuk.
Niektóre książki są dla mnie arcyważne. Na przykład Liryka Krzysztofa Gąsiorowskiego, czy nie żyjących już – niestety – Piotra Kuncewicza, Andrzeja K. Waśkiewicza (z którym się mocno się „kolegowałem”), Życie w biegu Janusza Drzewuckiego, Eugeniusza Kurzawy…
A mamy przecież jeszcze takie cenne nazwiska jak Teresa Rudowicz (vel Kolańczyk), Izabela Fietkiewicz-Paszek, Wojciech Kass, Marcin Świetlicki, Karol Samsel… I wielu, wielu innych.
Morał? Piszcie i kupujcie książki! To jest ważniejsze i mądrzejsze niż srebro i złoto!