Moda
Wpis dodano: 8 września 2017
Czy pisarka, pisarz powinni dbać o swoją autokreację? Czy powinni zabiegać, by stać się modnymi na literackim rynku? Jak wiadomo, zdarza się to rzadko, ale ludzie pióra, którzy zdobyli jakiś sukces często kombinują, aby z tego zrobić piar (piar to public relations). Jak sam się nie pochwalisz, to wiadomo, że możesz się czuć jak opluty. Autoreklama dźwignią handlu; jak wiadomo często pomaga w tym marketing. Także wydawca, który widzi, że jakaś książka staje się zauważona, podbija bębenek sukcesu. Im więcej nakładu się sprzeda, tym lepiej – czysty zysk. Tym samym książka staje się towarem godnym reklamy. A przy okazji popularnym. I ja to rozumiem tym bardziej, że „towar kulturowy” jest czymś ważniejszym niż reklama kredytów bankowych, kosmetyków lub samochodów. W ogóle żyjemy w czasach marketingu i reklamy, i tylko pięknoduchy mogą to krytykować.
U nas chyba taką ikoną reklamy literackiej stał się przed dobrymi kilkoma laty Jacek Dehnel. Stylizował się, osobliwie ubierał, laseczką w łapce kręcił. Chwyciło! Wypracował modę na siebie, ale tu od razu muszę dodać, że Dehnel nie był grafomanem, lecz pisarzem osobliwym.
Z tą osobliwością mam problem, bo jej standardy się zmieniły. Cóż Dehnel, cóż Masłowska w konfrontacji z Andrzejewskim, Myśliwskim czy Konwickim… Albo chociażby z Tokarczuk.
Mody chodzą stadami i mają to do siebie, że są zastępowane nowymi modami. Ostatecznie liczy się to, czy dany autor na stałe wejdzie do kanonu literackiego. A o tym dowiedzą się niekoniecznie nasi synowie, lecz wnuki.
Jednak w sumie nie wyśmiewam się z mody. No bo niby dlaczego? Moda jest, przejdzie i znowu będzie, bo literatura to płynąca rzeka. Pantha rei!