Młodość? Starość?
Wpis dodano: 9 czerwca 2017
Zupełnie niedawno przeczytałem na Onecie wywiad (pierwodruk w „Newsweeku”) z Magdą Umer. Musiałem – w końcu studiowaliśmy razem na jednym roku warszawskiej polonistyki. Przez te minione lata Magdy nie widziałem, choć wiecznie gdzieś wpadały mi w ucho jej piosenki. Wyjątkowe – ze świetnymi tekstami i niepowtarzalna aurą.
Ta rozmowa jest mądra i poruszająca. Ale Magda – widzę – w „nastroju schyłkowym”. Jako główny leitmotiv odebrałem jej kokoszenie się w starości. Ona ją czuje na karku, ona o niej rozmyśla, ona niehisterycznie ją „smakuje”. Mam to samo. Swoisty spleen naszego wieku.
Magda m.in. mówi: I są takie listopady, które wcale nie mijają. Wieczne listopady. Chcąc jednak pocieszać ten mój elektorat, nie przedstawiam mu najczarniejszych wizji, tylko próbuję dawać nadzieję – także sobie. Czasami w życiu jest tak, że kiedy pojawia się ciemny tunel, w którym nie ma choćby śladu światła i rezygnujemy z dalszej drogi, nagle to światełko się jednak pojawia. Skoro w moim życiu parę razy się pojawiło, to mam nadzieję, że i innym się to światło raz na jakiś czas ukaże.
Jest w tym jakaś nadzieja, jakiś optymizm, lecz mało obiecujący. Bo jednak ten wywiad brzmi schyłkowo. Czy tak już zostanie? Czy cudna, młodzieńcza beztroska opuściła nas na zawsze?
Niestety, obawiam się, że ten „rzep egzystencjalny” już się od nas nie odczepi. Jednak jestem przeciw pakowaniu walizek. Jestem za zupełnie stoickim rozpoznawaniem pozostałego nam czasu. Do starości trzeba bezczelnie się nie przyznawać. Dalej robić swoje, być energetycznym i kreatywnym, i pluskać się w pogodzie ducha.
Magda trzyma klasę, ale smutek, smutek jednak tańczy nad tym wywiadem. W naszym wieku potrzebny już kostur, żeby się oganiać od schyłkowej mgły. Magda, trzymaj się! Imienniczka Umer, Samozwaniec, wygłosiła ongiś cudną sentencję: Trzymać to się trzymam, ale puścić już się nie mogę. A puszczać się trzeba do końca – pod obłoki stoicyzmu.