Misja użyteczności
Wpis dodano: 19 października 2015
Polityką, jak wiecie, nie zajmuję się, ale tym razem mocno się o nią otrę. Otóż ze dwa miesiące temu oglądam ja sobie z rana jeden z kanałów tv, a tam rozmowa ze Sławomirem Świerzyńskim. Znacie to nazwisko? Ja nie znałem albo nie pamiętałem. To lider ongiś popularnego zespołu Bayer Full (z lekka obciachowego, przyznajmy), autor i wykonawca m.in. ongiś znanego hiciora disco polo Majteczki w kropeczki. Z zawodu jest stroicielem fortepianów, poza tym chyba jeszcze jakoś odcina kupony z swojej dawnej sławy. Dziś ten muzyk (mający 54 lat) prowadzi, poza swoimi muzycznymi pasjami, działalność społeczną gdzieś w regionie Płocka. Jest członkiem PSL i będzie startował w wyborach do sejmu. PSL nie ma ostatnio dobrej passy, może nowe twarze partię tę by ożywiły?
No więc siedzę ja sobie przed tym telewizorem i z minuty na minutę uwierzyć nie mogę temu, co słyszę. Świerzyński mówi mądrze i przekonująco. Ma dobre analizy i argumenty. Ma merytoryczną wiedzę na temat polskich potrzeb i pobłądzeń. Nie uprawia „malkontenctwa utylitarnego”, tzn. takiego, które miałoby wywyższyć jego, a dokopać innym. Interesuje go szczególnie infrastruktura kultury i cała ta działka naszego życia publicznego. Jest zdroworozsądkowy i bajeru jak w Bayerze nie wciska. Klasyczny format autentycznego działacza społecznego, wypełnionego dobrą wolą. I kompetentnego. Takiego, w których istnienie już coraz mniej wierzymy obserwując tę cholerną scenę polityczną. Byłem mile zaskoczony. Świerzyński wygląda na człowieka kompetentnego i wiarygodnego. Pośród wielu wyleniałych działaczy PSL, pośród wielu różnych cwaniaczków i kombinatorów (jak w każdej partii) robi wrażenie autentycznie szczere i przekonujące. Obym się nie mylił. Czy będę na niego głosował? Nie wiem, to zależy od przepisów wyborczych. Jeśli będzie można swojego pupila wybierać tylko z jednej listy – to nie, bo mam swoje ważniejsze preferencje. Świerzyński w swoim regionie ma mieć drugą pozycję na liście PSL. Pierwszą oczywiście Waldemar Pawlak, którym już chyba większość elektoratu jest zmęczona. Podobnie jak Piechocińskim i innymi „kłopotkami”. Partia ta w ogóle znana jest z geszefciarstwa. Kiedyś krążyło powiedzonko: wpuść chłopa do biura, to atrament wypije. Dzisiaj bardziej aktualne byłoby: wpuść chłopa do polityki, to koleżków ustawi. W ogóle wszystkim partiom przydaliby się jacyś nowi, autentyczni działacze, bo stara kasta się zdegenerowała. Oby tacy jak Świerzyński zdystansowali starych cwaniaczków.
*
Ta atmosfera przedwyborcza jest paskudna. Przypomina wyścig w konkurencji „mydlenie oczu”. Oraz ring bokserski. Fura obietnic jest niewiarygodna. Wielu z nas czeka chyba na jakiś przełom. Tylko jaki? Moim zdaniem nowi ludzie, tacy jak Świerzyński czy Nowacka, mogą zmienić różę wiatrów politycznych. Ale to się dopiero okaże. Na to trzeba poczekać. Nie będzie lepiej póki styl i etos uprawiania polityki nie weźmie ostrego zakrętu. Nie zrezygnuje z etatyzacji karier oraz z wyścigu szczurów do posad. Póki nie weźmie w nim góry misja użyteczności publicznej.
Czy kultura mogłaby cokolwiek na tym zyskać? Nie wykluczam, ale nie wiem, bo kultura nie jest pierwszorzędną potrzebą społeczną i długo jeszcze nie będzie. Dach nad głową, praca i system socjalny to sprawy podstawowe. Najpierw chleb, pensja, emerytura, służba zdrowia, a potem wycieczki po księgarniach i teatrach. Stara dewiza: najpierw chleb, potem igrzyska. Może jeszcze – po transformacji – jesteśmy zbyt młodym państwem, by to wszystko mądrze poustawiać? Na tym się nie znam, ale tak mi podpowiada trzeźwy rozsądek.
A marzenia? Ha! Czuć się dobrze we własnym kraju, w przyjaznym kraju, w którym przemysł, produkcja i rynek oraz ideologia wychodzą ludziom na dobre. Stabilizacja to takie brzydkie słowo, ale właśnie jej nam potrzeba. Przyjazna wszystkim ludziom władza – ech, to moje ciche marzenie…