Lemingi
Wpis dodano: 5 lutego 2018
Bardzo mocno przeżywam bieżącą sytuację w Polsce. Już nie wchodzę w żadną politykę, tylko widzę, jak coś się kłębi, rozpada, nasila, „dekonstytuuje”. Atmosfera zagęszcza się. Przeciąganie liny napręża się. Coraz mocniejsze różnice zdań, hałas dezaprobaty, oskarżenia, wykluczenia, anatemy.
Czy to jest „wojna ideowa”? W dużej mierze tak. Byłoby pięknie, gdyby spory ideowe toczyły się w formule wysokiej kultury i sporu intelektualnego; gdyby argumenty były dyskutowane, a nie trywializowanie i pełne pogardy.
To jest wojna na zdyskwalifikowanie „przeciwnika”. Robi się nerwowo czasami wręcz chamsko. W parlamencie wychodzą na wierzch osobnicy, którzy mają za kołnierzem różne przekręty. I oni są naszymi posłami, senatorami? Co się – do cholery – porobiło? Kolesie jednych nazbyt często kryją i ratują od odpowiedzialności, a drugiej stronie wytykają to, co sobie też powinni wytykać. Klasa polityczna, posłowie i senatorowie, kryją kolesi, którzy mają niemało za kołnierzem. W tym samym czasie jakiś szary człowiek, który w sklepie skradł batonik, jest za ten czyn sądzony i karany. Kurwa!, co się dzieje? Prawdopodobnie chodzi o dwie rzeczy: władzę i geszeft.
Społeczeństwo dojrzałe nie takiej demokracji oczekuje. Na dodatek wychodzą na wierzch sprawy niewyobrażalne, jak na przykład inklinacje narodowo-faszystowskie. Teraz dopiero to odkryto? Przecież ten ruch rozwijał się – jak się okazuje – od kilku lat. I było cicho. Nagle odpowiednie służby się ocknęły? Horror!
Czytam prognozę ze szczytu w Davos: W tym roku pierwsza piątka zjawisk i zdarzeń najbardziej prawdopodobnych to skrajne warunki pogodowe, wymuszone migracje, klęski naturalne, duże zamachy terrorystyczne i wykradanie na wielką skalę danych komputerowych. To nas pewnie czeka. Natomiast w piątce zagrożeń z największym potencjalnym piętnem: broń masowego rażenia, znów warunki pogodowe, kryzys związany z dostępem do wody, znów klęski naturalne i zmiany klimatu. Jakby nam mało było lokalnych zmartwień.
Mówiąc eufemistycznie, coś złego się dzieje. Można by to było nazwać bałaganem, ale to zbyt słodkie słówko. To jest czas degrengolady.
Przypomniałem sobie zwierzątka zwane lemingami. Wyczytałem w Wikipedii, że podczas migracji przebywają one rzeki, a nawet wchodzą do morza i płyną przed siebie. Nie potrafią ocenić odległości od celu, a jeśli odpowiednio szybko nie natrafią na ląd (nie są w stanie przepłynąć dystansu większego niż 200 m) – masowo toną. Nie chciałbym, aby była to pointa mojego marudzenia, ale lepszej nie znajduję…