Kryzys dobrej książki?
Wpis dodano: 1 września 2017
Miałem sen narciarza: ruszyła lawina i pogrzebała mnie doszczętnie. Połapałem się od razu, że jest to metafora. Chodziło o regały z książkami – to one na mnie runęły i do cna mnie unieruchomiły. Może ktoś przyjedzie, może mnie odgrzebie?
No więc jest tak: książek już ogarnąć nie można. Ich stos jest niewyobrażalnie ogromny. Mam siebie za krytyka literackiego. I co z tego, skoro recenzuję książki na chybił-trafił. Pytanie zasadnicze brzmi: ile książek lepszych od tych recenzowanych nie miałem w ręku, nie przeczytałem, nie wiem o ich istnieniu? Innymi słowy: dramat nieogarnięcia!
Bywało prościej: taki Henryk Bereza specjalizował się w ocenianiu prozy i on naprawdę wiedział, co nowego wyszło oraz znakomicie porządkował rankingi ich wartości. Andrzej K. Waśkiewicz tak samo prowadził nieustający monitoring poezji. No ale wtedy zalew książek był zdecydowanie mniejszy.
Kolega mnie pyta, jak umieścić tomik poetycki w księgarni. No, marzenie ściętej głowy… Dawniej tomiki szły od wydawcy do księgarni; dzisiaj z ich sprzedażą jest problem. Na otarcie łez mamy Internet, który księgarnie zastępuje. Sprzedawcą jest autor lub wydawca.
Niedawno upadła oficyna Nowy Świat. Właściciel zadzwonił do mnie, że zostały mu trzy ostatnie egzemplarze mego zbioru Ja, Faust. Natychmiast pojechałem do niego i wykupiłem je (po 15 zł za sztukę). Teraz będzie można – o ile będzie – kupić ten tomik co najwyżej na Allegro. Być może czasami – hi, hi – z moją dedykacją.
Nie marudzę i oczywiście nie pro domo sua to piszę. Tylko obawiam się, że lektury poetyckie będą już tylko poszukiwane przez poetów. Popyt na prozę jest ciut lepszy. Jednak zalew tzw. czytadeł wiedzie prym. Kiedyś biblioteki były fundamentem czytelnictwa i zapewne korzystali z nich czytelnicy chcący także przeczytać – dajmy na to – Prousta lub Musila. Obawiam się, że obecnie największy popyt mają tzw. czytadła.
No!, co ja tu narzekam? Świat się zmienia, media wypychają książkę, jak dżinsy wypchnęły sztruksy. A świat dzieje się dalej – lepiej lub gorzej – i to jest najważniejsze. Dalej, choć coraz mniej smakowicie. Ale tzw. nowe roczniki zrozumieją to, co piszę, gdy staną się starymi rocznikami. Koło się zatacza.