Krwotok
Wpis dodano: 22 lutego 2016
Poniższy obrazek mam – między innymi bibelotami i gadżetami – nad swoim biurkiem od kilku lat. Dostałem go w pakiecie „pocztówek” jakie często załącza do kolejnych numerów redakcja kwartalnika „eleWator”. Kto jest jego autorem nie wiem, ponieważ podpisuje się pod nim grupa (znana już nieźle także poza Polską) anonimowych artystów The Krasnals. Na pocztówce jest także copyright: Fundacji Literatury im. Henryka Berezy. Oto to dziełko:
Czy to jest dziełko o wymowie politycznej? Jak najbardziej! Dawno nie widziałem tak poruszającej ikony i metafory Polski. Ani takiej „zdrady” Orła Białego. „Zdrady” sarkastycznej, bolesnej, acz celnej i alarmistycznej. W wielu sprawach „ześwinionej”. I – co najważniejsze – wykrwawiającej się.
Ten „obrazek” zapewne jednych porusza, innych oburza. Ja należę do tych pierwszych. Zrobiło się w Polsce nerwowo, bojowo, kłótliwie i „samodzierżawczo”. Aura pełna napięcia. Zupełnie niepotrzebnie. Partia, która przejęła władzę w ostatnich wyborach, powinna po prostu rządzić, darując sobie nieustanne quasireformy, spory, polemiki i wykluczenia. Byłaby mniej atakowana, gdyby mniej atakowała. Ten obrazek powstał jeszcze grubo przed wyborami (grupa The Krasnals istnieje od 2008 roku), ale teraz stał się szczególnie wymowny.
No dobrze… Zostawmy już obrazek na boku i zastanówmy się, czy sztuka powinna mieszać się w politykę? Ha!, zawsze się mieszała. Od wieków. Często szła na barykady, często schodziła do podziemia. Bywała unisona i bywała bezczelna. Często dzieliła ludzi, często łączyła. Zdarzało się, że artyści byli prześladowani przez rządzących. Przypomnę też, że byliśmy cenzurowani. Wszyscy! A niektórym cenzura na amen zamykała usta. M.in. dlatego mieliśmy underground artystyczny i samizdaty. Ale jednak doczekaliśmy się wolności artystycznej. Okazuje się jednak, że nie wszystkim to się podoba…
Na razie – hulaj dusza! Choć bo ja wiem… Z nowego Ministerstwa Kultury już popłynęły sygnały „jaka powinna być” sztuka. Artyści i tak sobie jakoś z tym poradzą – mają wprawę. Jednak istnieje problem bardziej uniwersalny: czy Polska doczeka się kiedyś trwałych standardów i czy pozwoli wszystkim obywatelom żyć według własnych poglądów i wartości? Państwo powinno zrozumieć, że kultura i sztuka potrzebują tolerancyjnych mecenasów, a nie ortodoksyjnych katechetów. Im bardziej władza będzie zaglądała nam „w garnki”, tym bardziej będziemy się anarchizować. Państwo powinno martwić się o to, by nasze garnki były pełne. Reszta jest kwestią indywidualnych gustów, wyborów i potrzeb.
A ta krwawiąca Polska? Jeszcze nie jest z nią tak źle, ale nerwowo się zrobiło. Z pyska jeszcze jucha nam nie cieknie, ale serce bije arytmicznie, a wizja powrotu do „jedynie słusznych” postaw i poglądów może nas cofnąć w głąb tego czasu, od którego już – zdawałoby się – udało nam się uciec.