Krucha sława « Poezja, krytyka, kultura Leszek Żuliński
 

Krucha sława

Każdy może mieć pięć minut swojej sławy lub przynajmniej popularności. Rzadko ruletka losu nam to daje, ale niektórym daje. Jednak sława na ogół trwa krótko. Ta galopada nowych roczników oraz trendów wszystko z aktualnej linii frontu przesuwa na zaplecze. Nasz sukces na pstrym koniu jeździ. Młode bizonki galopują, a stare wegetują w zapomnieniu.

Niedawno pomyślałem sobie o kilku autorach, którzy na co dzień towarzyszyli naszemu życiu literackiemu, a dzisiaj mało się o nich wie i mówi.

Na przykład taki Jan Zbigniew Słojewski znany bardziej jako Hamilton. Był królem felietonu. Wspaniałym, błyskotliwym, przekornym, dowcipnym. Czytywało go się głównie we „Współczesności”, „Kulturze” i „Polityce”. Lekturę zaczynało się od niego. Nadal żyje, dobiega 90-tki, ale od jakichś 20 lat milczy. Może gdzieś jeszcze pisuje, ale nie wiem gdzie.

Prozaicy – jak zawsze – mieli większą poczytność niż poeci, ale i oni trafiają na tylne półki. Czasami nie wiadomo, dlaczego, bo przecież czytaliby się dzisiaj nie gorzej niż dawniej. Ot, galopada czasu i mody. Najgorzej z autorami wybitnymi i nieszablonowymi. Czy popularne jest dzisiaj nazwisko np. Kazimierza Truchnowskiego (1904-1994)? Przecież był to prozaik absolutnie oryginalny i niepowtarzalny. M.in. jego powieść pt. Młyny Boże uznawana jest za swoisty ewenement literacki. Kto go pamięta? Chyba już tylko krytycy i akademicy literaccy.

Albo Maciej Słomczyński (1920-1998). Arcywybitny tłumacz. To jemu zawdzięczamy przekład polski m.in. Ulissesa. Dawnymi czasy zaczytywano się także jego kryminałami, jakie wydawał pod pseudonimem Joe Alex. Dziś Słomczyński spoczywa gdzieś w cieniu Joyce’a, a kryminały chyba opuściła ta wysoka fala, jaka była dawniej.

Albo Zbigniew Safjan (1922-2011) – autor ongiś znanych powieści, m.in. Pole niczyje, Kanclerz, Potem nastąpi cisza… Miał swoją markę!

Albo Aleksander Minkowski (1933-2016) – jego powieści (a wydał ich kilkadziesiąt) czytało się. Szaleństwo Majki Skowron to był hicior.

Albo Zbigniew Nienacki (1929-1994) – jego seria Pan Samochodzik robiła furorę. A powieść Raz w roku w Skiroławkach to był bestseller. Taaak, Nienacki był płodny i poczytny.

Albo Edward Redliński (ur.1940), jeszcze żyjący, autor tak znanych ongiś książek, jak Listy z rabarbaru, Konopielka, Nikiformy czy Dolorado. Dziś jakby co nieco zapominany.

To była zupełnie solidna „druga liga”. Ale mocna, profesjonalna, czytana. W ścisłej czołówce oczywiście byli autorzy tacy jak Iwaszkiewicz, Herbert, Miłosz, Różewicz i ta gradacja pokazuje, że nie wystarczy być w solidnej lidze, tylko w Lidze Mistrzów, żeby trochę dłużej mieć okres swojej sławy.

Nie da się ocenić ani wartościować tego stanu rzeczy. Galopada pokoleń i czasu powoduje, że nasza „sława” może mieć swoje pięć minut, czasami kilka godzin, a nawet lat – i tyle. Oczywiście, wszystko co napisane pozostaje. Kto chce, może sobie przypomnieć. I to, tytułem pocieszenia, niechaj nas zadowoli.

BLOG

 

Copyright © 2006-2019 www.zulinski.pl
Strona oparta na WP