Krajobraz po burzy « Poezja, krytyka, kultura Leszek Żuliński
 

Krajobraz po burzy

Dawnymi, słusznie minionymi czasami, czyli do roku 1989 nasze życie literackie było o wiele bardziej „uporządkowane” i „zrozumiałe” niż dzisiaj. Można było się w tym wszystkim połapać, jakoś ogarnąć, jakoś kategoryzować i wartościować. Cudowne były te ponadregionalne dyskusje, w których staczały się istotne dla literatury bitwy. Zawdzięczaliśmy to głównie ogólnopolskiemu obiegowi tekstów, dyskusji, polemik, wydarzeń. Głównie dzięki prasie literackiej, która spełniała rolę łącznika i wspólnego forum, była taką agorą, na której działy się sprawy najważniejsze i na której wszyscy się spotykali. Przypomnę takie tygodniki, jak chociażby „Współczesność”, „Życie Literackie”, „Kultura”, „Tygodnik Kulturalny”, „Student”. Niesłychanie ważne były miesięczniki, m.in..: „Poezja”, „Literatura”, „Miesięcznik Literacki”, „Nowy Wyraz”, „Pismo”, „Teksty”, „Odra”, „Więź”. Także literacka prasa regionalna była czytana poza regionami, np. „Nurt”, „Śląsk”, „Metafora”, „Kamena”, „Spojrzenia”… Dzisiaj niektóre z dawnych pism przetrwały (np. „Twórczość”, „Nowe Książki”, „Dialog”), jednak zmalał ich ogólnopolski obieg i jakby czytelnicy „pogrupowali” się przy konkretnych tytułach, a nie na ich wspólnej, literackiej platformie.

Nastąpiła swoista decentralizacja kultury. Brzmi to dobrze, ale stało się coś takiego, jakby połączone przez Bolesława Krzywoustego księstwa rozbiły się na nowo. Nastąpiła depolaryzacja środowisk i obiegów. Nastąpił też, co dobrze!, potężny skok ilościowy publikacji, mający tylko tę wadę, że trudno tę „klęskę urodzaju” ogarnąć i poddać krytycznoliterackim, a nawet czytelniczym żniwom.

Najbardziej rzuca się jednak w oczy inne zjawisko: środowisko podzieliło się na osobne księstwa, raczej nie wchodzące ze sobą w kontakt, izolujące się do własnych społeczności i zamknięte na inne. Czasami są to pisma, np. „Topos”, „Tygiel Kultury”, „Arterie”, „Bliza” itd. Czasami takie, skądinąd znakomite twory, jak Port Wrocław. I coraz częściej niektórzy krytycy zajmują się tylko jedną formacją, jedną stylistyką, jakimś węższym wycinkiem literatury. Te „trybuny” zajmują się tylko własnym podwórkiem i własnymi drużynami, nie wchodzą ze sobą w dialog, ich obieg jest środowiskowy. Życie literackie podzieliło się więc na osobne planety i nie bardzo wiadomo, gdzie jest kosmos, który by je wszystkie scalał.

Wydzieliły się też diaspory o podłożu politycznym (np. SPP contra ZLP), który to proces zaczął narastać już od początku lat siedemdziesiątych. One też zmieniły obieg literatury.

W jakimś sensie tym dzisiejszym kosmosem w stadium tuż po wybuchu stał się Internet, ale on jest już zupełnie nie do ogarnięcia i też podzielony na portale nie komunikujące się ze sobą i grupujące osobne grona czytelników.

Nie chcę wartościować tych przemian i zjawisk. Chcę je tylko jakoś opisać i zrozumieć. Może to naturalne, że ogromny skok publikacji, tytułów, debiutów nie daje się ogarnąć.

Ale pytam: jak być dzisiaj krytykiem, który połączy to wszystko? Jak pisać o literaturze, skoro ona rozbiegła się po lesie setek pism, wydawnictw i portali?

BLOG

 

Copyright © 2006-2019 www.zulinski.pl
Strona oparta na WP