Kici, kici… « Poezja, krytyka, kultura Leszek Żuliński
 

Kici, kici…

Tym razem nie będzie o literaturze. Tym razem będzie o wybryku mojej kotki, Ramony. Beżowej persiczki, wypisz wymaluj podobnej do Marylin Monroe. Miłości mego życia!

Pojechałem otóż na dwa dni do Kalisza i kiedy wróciłem, Ramony nie było w domu. Zbyt luźno opuściłem żaluzję na balkonie i kocisko wyskoczyło sobie pozwiedzać świat. Wracam – a jej nie ma! Dramat! Czekałem jeden dzień sądząc, że wróci, ale nie wróciła. Przez trzy następne dni przemierzałem okoliczne tereny, wołając „Ramonka, Ramonka” i „kici kici”, wypytując ludzi itd., ale po mojej Ukochanej ani śladu. Rozwieszałem w okolicy ulotki o zaginionym kocie, ale gdzie tam… Cisza! Wstawiłem na stosowne portale internetowe zawiadomienia, że poszukuję zaginionego kota. Bez odzewu!

Moja trauma sięgała zenitu. Widziałem oczyma wyobraźni kota przejechanego przez auto, rozszarpanego przez psy, wziętego do obcego domu lub trzęsącego się ze strachu w jakimś ukrytym miejscu i sparaliżowanego traumą nie mniejszą niż moja.

Dzisiaj (28.08.) okazało się, że kot został dostarczony do schroniska dla zwierząt na ulicy Paluch. Co koń wyskoczy pojechałem tam, patrzę, a moja Królewna siedzi w małej klatce, brudna, z paprochami w sierści, zmordowana, ale żywa. Na dodatek obsługa schroniska zbadała ją, wszczepiła jej chipa i oddała mi kotkę bez grosza opłaty. Okazało się, że do schroniska dostarczyła ją straż miejska, która widocznie zwróciła uwagę na błąkającą się po okolicy nieszczęśnicę.

Piszę te słowa w stanie euforii. Ale też po to, by wyrazić swoje uznanie i podziękowanie dla służb miejskich i znanego, warszawskiego schroniska – w moim przypadku ich działanie było skuteczne i bardzo profesjonalne. Same komplementy za to, że uratowali mi kota!

A teraz popatrzcie na Ramonkę. Czy nie piękna? Kiedy piszę te słowa, ona słodko odsypia swoje „zwiedzanie świata”. Uff!

BLOG

 

Copyright © 2006-2019 www.zulinski.pl
Strona oparta na WP