Kalisz literacki
Wpis dodano: 19 listopada 2018
Uff, wróciłem z Kalisza. VIII Ogólnopolski Festiwal im. Wandy Karczewskiej był – jak zwykle – wspaniałą imprezą. Trwał trzy dni (od minionego piątku do niedzieli) i zwłaszcza sobota to była uczta od rana do wieczora. Trzy kaliskie damy są pomysłodawczyniami programu: Iza Fietkiewicz-Paszek, Teresa Rudowicz (vel Aneta Kolańczyk) i Beata Wicenciak.
Zaczęło się wszystko od naszej trójki: Cezary Sikorski, Leszek Szaruga i ja prezentowaliśmy nasze nowe tomiki poetyckie (mój tomik nie jest niczym nowym, tylko trzecim z kolei wydaniem zbioru Ja, Faust) wydane przez szczeciński Zaułek Wydawniczy Pomyłka. A potem poszła lawina innych prezentacji. Dla mnie szczególnie ważna była rozmowa z Utą Przyboś prowadzona przez Karola Samsela. Poza tym Karol rozmawiał z innymi autorami; on jest po prostu świetny – bardzo wnikliwie wczytuje się w teksty i „wyciąga” z autorów wszystko, co najważniejsze. Oprócz niego przydała nam się Beata Patrycja Klary, która także ma znakomity talent do dialogów poetyckich.
Niektórzy autorzy mieli osobne prezentacje swojej twórczości. Znakomicie wypadł Marek Stachowiak z Gorzowa, Teresa Rudowicz, która ledwo co wydała swój kolejny zbiór pt. In tenebris, Mirka Szychowiak – już od lat ceniona i Magdalena Gałkowska. Zaciekawiła mnie też poetka Elżbieta Lipińska.
Dla mnie wręcz rewelacyjnym wydarzeniem był spektakl oparty na tekście Krzysztofa Micha pt. Idąc. To było coś nowego, przejmującego i mądrego – cudna awangarda z ważkimi przesłaniami. I zupełnie nowa „poetyka teatru”. No i ważne było wspominanie przez Anetę Adama Asnyka, który tu przecież, w Kaliszu, spędził 18 lat i któremu wiele tekstów poświęciła Aneta, mająca gdzieś w zanadrzu napisanie dużej monografii o Asnyku…
Niestety zabrakło nam Jerzego Suchanka, który był zaproszony, lecz nie dożył tej imprezy. Warto chyba będzie przypominać go w Kaliszu, bo bywał tutaj i z nami przebywał.
Rewelacją okazał się aktor Zbigniew Waleryś (grał w wielu teatrach i w filmach takich jak m.in. Qu Vadis, Papusza, Wiedźmin, Kler), który uraczył nas godzinną ucztą wnikliwej „rapsodii” o polskiej literaturze. To nie był wykład – to była ekspresywna kwintesencja polskiej sztuki najwyższych, narodowych lotów.
A poza tym znakomicie wypadli uczniowie szkół licealnych, którzy występowali na scenie lub śpiewali piosenki. Wszystko to razem przeplatało się, tworząc cudna aurę. Jednym słowem „luzik artystyczny” mieszał się z poważnymi rozmowami o poezji, więc aż żal było wychodzić z sali na kawkę czy papierosa.
Tempo tej imprezy i lawina odsłanianych scen i inspirowanych rozmów były wartkie i świetnie wyreżyserowane. Ja wracałem do domu pełen wrażeń do tego stopnia, że aż swojej kurtki z szatni nie wziąłem i do Warszawy wróciłem w marynarce. Ale pal diabli kurtkę, bo działa się Sztuka Dobrej Klasy; po raz kolejny w Kaliszu udana.
A więc moje podziękowanie za kolejne zaproszenie i trzymanie kciuków, by trzy nasze gracje – Beata, Iza i Aneta-Teresa – dalej podtrzymywały ten festiwal. Osobliwy, wartki, pełen ważnych wydarzeń, rozmów, tematów.