Język w obiegu
Wpis dodano: 15 stycznia 2021
Lockdown to słowo, które jeszcze do niedawna u nas nie istniało, ale od pewnego czasu weszło do obiegu.
Co to słowo znaczy? Czytam w Wikipedii: blokada, zamknięcie, izolacja, kwarantanna i zakaz wyjścia. Wchodzi ono teraz w obieg szybko.
Język nigdy nie był martwy – rodzą się nowe słowa. Język jest żywy!
Oczywiście nie wszyscy do niego docierają. Na przykład takie słowo „imponderabilia” jest w obiegu rzadkim. Albo – dajmy na to – „konfabulacja” lub „metamorfoza”.
„Drabiną” języka jest wykształcenie i inteligencja. W ludzkiej populacji istnieją różne szczeble wykształcenia i oczytania. Tak zwani „zwykli Polacy” nie mają o tym pojęcia.
Oczywiście nie muszą mieć. Standardy języka to jest wysoka drabina. Na dodatek nie dla wszystkich.
No i co? No i nic!
Społeczeństwo miejskie ma jeszcze wyższy szczebel drabiny, lecz to wiejskie jest „zacofane”. Oczywiście nie piszę tego z przekąsem; zresztą znałem sporo „wiejskich ludzi”, którzy byli mądrzy i wspaniali.
Poza tym mamy lawinę młodzieży, która żyje już w naszym nowym świecie. Tak za każdego kolejnego pokolenia wspinaliśmy się po drabinie „nowego świata”.
A wracając do języka, to ja żyję w raczej sporej niszy. Jestem literatem i zdawałoby się, że jest to już wysoki rewir. Język mojego życia jednak jest – tak mi się zdaje – zupełnym zakolem. Literatura nie jest czymś koniecznym. Po prostu wszyscy mamy swoje własne hobby i własne nisze.
Tak czy owak: język, język, język… On jest drabiną naszego istnienia!