Jego Magnificencja…
Wpis dodano: 24 stycznia 2011
Kilka dni temu wspominałem tu o nienajlepszych obyczajach forów internetowych. Portal Onetu praktykuje czasami zamieszczanie sond wśród internautów na temat publikowanych spraw, problemów, wypowiedzi. One, te sondy, dosyć pokrzepiające – na ogół przeważają głosy racjonalne i opanowane.
Tym razem natknąłem się na sondę nietypową. Otóż opuszczający fotel rektora Uniwersytetu Wrocławskiego prof. Leszek Pacholski musiał dać się sportretować artyście Leszkowi Żegalskiemu, by jego konterfekt zawisł – ku pamięci potomnych – pośród galerii zacnych poprzedników. A oni… wiadomo: w gronostajach, togach, biretach i z berłami w dłoni. Dostojni!
Żegalski z Pacholskim postanowili odejść od tej konwencji. Na portrecie rektor stoi w zwyczajnej koszuli, zwyczajnych spodniach, z gołą czupryną, a togę rektorską ma przerzuconą niedbale przez przedramię. Luzak!
No i konsternacja! Posypały się głosy krytyki – czy tak wypada? Czy powaga uczelni pozwala na takie fanaberie?
Jak wypadła sonda Onetu? Przygważdżająca większość respondentów odpowiedziała, że taki obraz dobrze świadczy o klasie portretowanego i że jest to znakomite, niebanalne dzieło. Mała garstka była zdania, że jest to policzek wymierzony uczelnianej profesurze.
Jeśli mnie znacie, to domyślacie się, że głosowałbym za pierwszą opcją. Ale zastanawiam się, skąd ta potrzeba majestatu, dostojeństwa i „sacrum”? To wieczne nadęcie i zadęcie? Ta impregnacja i niepodatność na sztukę współczesną, która już dawno zaczęła odmarsz od klasycznych konwencji? Świat pędzi w nowe formuły i ikony, ale niektórzy nie przyjmują tego ani do wiadomości, ani do swojej wrażliwości. To zjawisko – szersze, wbrew niezłym wynikom tej sondy – przekłada się, niestety, ze sztuki na inne dziedziny życia, no i mamy to, co mamy…