Jak żyć?
Wpis dodano: 18 września 2017
Pamiętacie ten stary, znany sonet Sępa-Szarzyńskiego: Ehej, jak gwałtem obrotne obłoki / I Tytan prętki lotne czasy pędzą! /A chciwa może odciąć rozkosz nędzą / Śmierć, — tuż za nami spore czyni kroki! // A ja, co dalej, lepiej cień głęboki / Błędów mych widzę, które gęsto jędzą / Strwożone serce ustawiczną nędzą, / I z płaczem ganię młodości mej skoki. // O moc, o rozkosz, o skarby pilności / Choćby nie darmo były, przedsię szkodzą: / Bo naszę chciwość od swej szczęśliwości // Własnej (co Bogiem zowiemy) odwodzą. / Niestałe dobra. O, stokroć szczęśliwy, / Który tych cieniów wczas zna kształt prawdziwy.
To chyba jeden z najpiękniejszych wierszy polskich. Ontologiczno-eschatologiczny, przestrzegający przed marnością żywota i uczący mądrości życia.
Na nic to wszystko. Płyną lata i stulecia, i nic się nie zmienia. Jędzowate błędy wciąż popełniamy. Znaczyło by to, że błądzenie jest wpisane w naszą konstytucję. Hm, może i lepiej? Marzenia o życiu bez pobłądzeń to chyba mrzonki. Skoro „żyje się raz”, to może lepiej żyć spontanicznie i ostro jechać po bandzie?
Tak sobie możemy spekulować bez ustanku. Nic to nie da. A jednak faktem jest, że jedni żyją piękniej, a inni parszywie. Owe gwałtem obrotne obłoki nie wszystkim rozum odbierają. Ale niestałe dobra zbyt często nas wypaczają.
Z drugiej strony: jakże byłoby nudno, gdybyśmy wszyscy byli aniołami. To nam absolutnie nie grozi, na szczęście. Istota anielskości musi mieć odniesienie do istoty piekielności. Bez tego kontrapunktu nie istniałaby istota wartości.
A po co nam wartości? Ano chociażby po to, abyśmy odróżniali się od zwierząt. Byli „bytem wyższym”. Jak widać, niedoskonałym, ale jednak… Przed laty napisałem: życie, nagie życie warte jest prawdziwego grzechu, buntu, szaleństwa… A niech to diabli! Ja tu sobie amatorsko filozofuję, a może w tamtym zdaniu, dawno napisanym, kryje się sedno sprawy? Co? Zbyt hedonistyczna formuła? Ale to nie nakaz, to wybór. No to sobie teraz wybierajcie.