Inspiracje
Wpis dodano: 27 sierpnia 2015
Z czego bierze się wena twórcza, z czego pomysły na wiersze lub prozę? Ano z eksterioru lub z interioru. Czyli z obserwacji, podglądactwa, z realu lub z wyobraźni, fantazji i najczęsściej z osobistych przeżyć lub emocji. Ten drugi „mechanizm” zazwyczaj towarzyszy poezji, ten pierwszy, hmmm, różnie to bywa, ale jednak z obserwacji świata zewnętrznego. Bardzo uogólniając: żywiołem poezji jest fantazja i tzw. przeżycia wewnętrzne, zaś prozą najczęściej rządzi real.
Oczywiście z tymi regułami bywa różnie. Np. proza mocno psychologizująca, już nie mówiąc o fantastycznej, realu trzymać się nie musi, zaś poezja czasami lubi zostawiać na boku „głos duszy”, stosować „mówienie wprost” lub ingerować w „treści zbiorowe” . Różnie też bywa z proporcjami między fantazją a behaviorem. Innymi słowy poruszam tu temat niejednoznaczny i mający wiele odmiennych odsłon.
Samo zjawisko pozyskiwania pomysłów i inspiracji też jest zróżnicowanie. Na przykład w prozie coraz częściej obserwuję zjawisko tzw. „podsłuchowiska” – to znaczy, że niektórzy autorzy mają wyostrzony słuch na to, co i jak mówią inni i adoptują to do własnych narracji. U poetów z tym gorzej – poeta musi wymyślać własny język. Ale i w pierwszym, i w drugim przypadku autorzy muszą dbać o oryginalność dzieła i o własność swoich pomysłów, dykcji, narracji, sensów…
Wszystkie te reguły naszpikowane są wyjątkami. Na przykład wspomniany wyżej real doczekał się odmiany tzw. realizmu magicznego. A poezja często wpada w prozodię. Itd., itp.
Można by jakoś stypologizować rodzaje inspiracji, ale nie na wiele by się to zdało, bowiem wiecznie pojawia się coś nowego, coś indywidualnego w tej kwestii. Coś, co potem ulega powieleniom, a więc rozwija się.
Istnieje m.in. także ciekawa teoria Gastona Bachelarda, który w książce pt. Wyobraźnia poetycka (polskie wydanie: PIW 1975) analizował uzależnienie wyobraźni od żywiołów. Już same tytuły kolejnych rozdziałów sygnalizują, o co chodzi: Psychoanaliza ognia, Woda i marzenia, Poetyka przestrzeni itp. Czasami rzeczywiście te żywioły wyraziście określały konkretnych poetów, jak np. woda – Sylvię Plath. Przed laty napisałem o niej szkic pt. Ofelia z Massachusetts i imię Ofelia w tym przypadku nie było przecież wymyślone przypadkowo… Wyrazistym i mrocznym toposem wierszy Plath była woda. Nawiasem mówiąc, psychologia aktu twórczego to jednak jakaś dziedzina wiedzy, którą powinniśmy liznąć chociażby dla własnego autorozpoznania.
Jak różne teorie by tu przytaczać, to z każdą linijką tego wpisu coraz bardziej zastanawiam się jednak, jaki sens mają takie dociekania. No bo niby nad czym się tutaj zastanawiać? Inspiracje chodzą stadami, ale gdy im się bliżej przyjrzeć, to diabeł tkwi w szczegółach. A te są niewyczerpywane i nigdy nie będzie tak, że literatura wyeksploatuje swoje tematy i techniki. Język jest sam w sobie „dziełem otwartym” i stale ewoluującym. A życie podrzuca mu nieustannie materiał do wykorzystania.