Inicjatorzy
Wpis dodano: 4 lutego 2013
Bardzo ważni wżyciu literackim są INICJATORZY! Ludzie, którzy coś powołują do życia, inicjują, organizują, nadają bieg tekstom, książkom i nazwiskom. Mogą to być redaktorzy pism literackich, organizatorzy imprez, krytycy, mający siłę „wykreowania autora”. Pomyślmy np. jak potoczyłyby się losy spuścizny po Norwidzie, gdyby nie Przesmycki, a potem ojciec i syn Gomuliccy. Zawsze jedni robili to siłą swojego autorytetu (jak np. Sandaeur), inni talentem organizacyjnym i opiniotwórczym.
Np. jeśli przyjrzeć się tego typu inicjatywom Andrzeja K. Waśkiewicza i Jerzego Leszina-Koperskiego, to z całkowitym przekonaniem można ich nazwać „akuszerami” wielu nazwisk. Czy dzisiaj są jeszcze tacy? Są, a jakże, chociaż w „jazgocie kulturalnym”, jaki nam nastał, działać coraz trudniej. Ale jednak udaje się. Np. dwaj szczecińscy wydawcy, Paweł Nowakowski (Wydawnictwo „Forma”) i Cezary Sikorski (Zaułek Wydawniczy „Pomyłka”) pokazali, jak piękne i ciekawe książki można wydawać. Np. Beata P. Klary wymyśliła w Gorzowie festiwal „Furmanka” i to będzie wielka jej zasługa, jeśli impreza pożyje swoim życiem. Np. Lech Jakób założył przed laty pismo i portal „Latarnia Morska”, który ma swoich fanów (tych przykładów, najlepszych, mamy, na szczęście, co najmniej kilkanaście) – itp. To samo sądzę m.in. o redaktorach „Migotań”, „Toposu”, „Arterii”, „Blizy” i wielu innych pism czy portali. Czasami zdarzają się działania na większą skalę. Np. powstanie kaliskiego Stowarzyszenia Promocji Sztuki „Łyżka Mleka” (w którym dwie główne „spirituski movenski” to Izabela Fietkiewicz-Paszek i Teresa Rudowicz) przynosi zdumiewające ożywienie. „Łyżka” nie działa od imprezy do imprezy, tylko organizuje je nieustannie, w tym regularne spotkania autorskie i prezentacje ciekawych ludzi (np. w ostatnią sobotę odbyło się ciekawe spotkanie z Pani Marią Broniewską-Pijanowską, córką poety); powołała do życia Festiwal Poetycki im. Wandy Karczewskiej oraz cykl „Tygiel Kultur” itd. Kalisz obecnie jest jednym z najbardziej dynamicznych ośrodków życia literackiego w kraju.
Zdarza się, że wydanie jakiejś książki staje się sprawą istotną. Kiedy Karol Samsel odkrył w Muzeum Literatury listy Wandy Karczewskiej do Seweryna Pollaka, „Łyżka Mleka” natychmiast zamieniła to w czyn. To z jej inicjatywy i wkładu finansowego ukazały się Listy do Seweryna Karczewskiej – książka bezcennie dokumentująca pięć dekad polskiego życia literackiego. W ogóle przywrócenie naszej pamięci pisarstwa Karczewskiej może okazać się dosyć spektakularne. To samo kaliskie środowisko przygotowuje już następne inicjatywy i imprezy; jednym słowem realizuje „plan permanentny”.
Drugi przykład to książka Eugeniusza Kurzawy Andrzej K. Waśkiewicz – miejsca opuszczone, o której więcej w poprzednim wpisie na tym blogu, a i w recenzji, jaką zamieszczę tu za dwa, trzy dni. Tam pada stwierdzenie, że po książce Kurzawy nikt już nie będzie mógł pisać o Waśkiewiczu bez jej znajomości. Takie książki są bezcenne i mogą mieć wpływ na recepcję pewnych autorów i zjawisk.
Trzeci przykład to przedsięwzięcie wspólne Marka Piechockiego i moje. Udało się nam wydać obszerny zbiór wierszy Melanii Fogelbaum Drzwi otwarte na oścież. Autorka była w zasadzie kimś nieznanym i nieobecnym w literaturze polskiej, natomiast warta wpisania w tę literaturę, bo bardzo zdolna i w sposób niezwykły własnym losem dokumentująca dramat Holocaustu. Ta książka może okazać się z czasem czymś ważnym. Jeśli tak się stanie, to inicjatywa Marka i moja będzie fundamentalnie istotna dla owego, ciekawego przecież, obrotu sprawy. Zrobiliśmy dla Meli, co mogliśmy – to chyba ważne, w każdym razie mamy taką nadzieję.
Przykłady takich inicjatyw można, rzecz jasna, mnożyć. Piszę o tym dlatego, by uświadomić, że warto szukać w sobie energii i inwestować ją tam, gdzie pożytek jest ponadindywidualny.