Gruba krecha « Poezja, krytyka, kultura Leszek Żuliński
 

Gruba krecha

23 kwietnia obchodzony był w Polsce Światowy Dzień Książki, a Wrocław został intronizowany na cały rok Światową Stolicą Książki. Oj, działo się tam, działo… I ponoć będzie się działo nadal przez cały rok – imprezy, wystawy, spotkania autorskie, panele dyskusyjne itp.

No to – do diabła! – jak to jest z tą książką i czytelnictwem u nas? Zewsząd tylko narzekania. Jak kraj, w którym ludzie coraz mniej książki kupują i czytają, może mieć Światową Stolicę Książki?

A może nie jest tak źle? Otóż ja jestem tego właśnie zdania. Nie jest źle! Owszem, spadek czytelnictwa na pewno jest niepokojący. Pod tym względem powinny być przeprowadzone badania socjo-kulturowe i wdrożona intensywna „propaganda książki”, która skutecznie pobudziłaby „snobizm na czytanie”. Czy tak się stanie, czy to się uda? – zobaczymy.

Amunicji nie brakuje. Mamy teraz świetną i wcale niemałą czołówkę talentów pisarskich. Mógłbym tu zrobić listę co najmniej kilkudziesięciu nazwisk, które pojawiły się „znikąd” i nagle zostały zaakceptowane jako wysokie talenty. I stale ktoś przybywa. Ostatnio np. Hania Dikta niemal jednego dnia przeskoczyła z podziemia poetyckiego do czołówki prozatorskiej. Jej książka pt. We troje została zauważona. W ciągu miesiąca Hania miała kilkanaście spotkań autorskich, książka szła jak świeże bułeczki, nazwisko autorki wyszło z niszy (choć to się dopiero okaże). To samo działo się z wieloma nieznanymi autorami – przecież dzisiaj np. Chutnik, Dehnel, Gretkowska, Masłowska, Orbitowski, Plebanek, Wolny-Hamkało, Tokarczuk, Twardoch to tylko garstka stosunkowo nowych autorów z sukcesem czytelniczym. Czołówka jest niemała. W ogóle od czasów niegdysiejszej „rewolucji artystycznej” Henryka Berezy nowa proza polska wciąż nie traci animuszu. W jej debiutach jest chyba więcej weny niż w debiutach poetyckich.

Sęk w tym, że istnieje gruba krecha. Taka jak na wyścigu kolarskim: w czołówce mknie garstka najlepszych, potem sto metrów przerwy i za tą czołówką pedałuje stłoczony peleton. Autorów z peletonu czytają głównie „znajomi królika” i jakoś to skąpe czytelnictwo tak się kisi we własnym sosie. To z tego sosu biorą się nieustanne narzekania. Jest źle – mówi ariergarda czytelnicza. Jest dobrze – mówią obserwatorzy awangardy.

Ja pedałuję w peletonie. Ale przecież widzę, że np. Karola Maliszewskiego nie doścignę. Toteż uprawiam swoje hobby ze świadomością mojego miejsca w szeregu. A tzw. „zwykły czytelnik” buszuje przede wszystkim po własnym obszarze. Mamy więc liczny zastęp autorów, ale on żyje w innym ogródku. W drugiej i trzeciej lidze. Recepcja literatury współczesnej jest więc pofragmentowana.

A co ma do powiedzenia tzw. zwykły czytelnik? Otóż zwykły czytelnik nadal woli Mniszkównę od Prousta i mamy to, co mamy. Wrocław jako Światowa Stolica Książki zapewne tego wszystkiego nie naprawi, ale widać jakiś ruch i być może niebawem zobaczymy większą, lepszą i mądrzejszą propagandę czytelnictwa. Pytanie tylko, czy nie zabrnęliśmy już zbyt daleko w upadku „kompetencji kulturochłonnych”. Tzn. czy nie utraciliśmy zdolności czytania nowych, dobrych autorów równocześnie brnąc w drugą ligę? Może Światowa Stolica Książki cokolwiek wskóra w tym galimatiasie?

BLOG

 

Copyright © 2006-2019 www.zulinski.pl
Strona oparta na WP