Gagarin, wiosna i ja
Wpis dodano: 12 kwietnia 2012
Budzi się wiosna, ożywia się życie literackie… Spotkania autorskie kwitną, warsztaty, konkursy… Jeżdżę po Polsce sporo, zapowiada się zaś okres natężony. Z ważniejszych imprez to te w Głogowie, Gorzowie, Kaliszu, Kruszwicy, Tucholi… Za tydzień Turek, potem zapewne Bełchatów… A przecież „po drodze” dochodzą wyjazdy, o których jeszcze w tej chwili nie wiem… Myślę, że także ukaże się mój kolejny tomik poetycki. A więc rok zapowiada się dla mnie obiecująco.
To jest ważne – nie zatrzaskuję się w domu, jestem w ruchu, w drodze, co – jak wiadomo – ma swoje plusy i pozwala nie zasuszyć się w czterech ścianach. Z drugiej jednak strony na to zasuszenie mam coraz większą ochotę, o czym już tu kilkakrotnie wspominałem. Chyba pisałem, że mam materiał na co najmniej trzy książki krytycznoliterackie i że bardzo chciałbym opisać swoje pokolenie, czyli formację debiutującą w latach 70., która ma już za sobą cztery dekady istnienia na „rynku literackim”. Taka robota wymagałaby jednak swoistej powściągliwości i odosobnienia. Na razie wciąż mi o to trudno, wciąż tzw. „bieżączka” zajmuje mi czas.
Strasznie żałuję, że nie pisałem „memuarów”. Ach, to mógłby być bestseller. Teraz przyłapuję się na tym, że o pewnych sprawach i ludziach pamięć mi się sypie, daty mieszają, miejsca, okoliczności, tytuły książek… Owszem, to wszystko jest do odtworzenia, ale komplikuje pobożne zamiary.
Z drugiej strony… Nie ja napiszę, to ktoś inny. Świadectwa będą, a jakże. I cieszę się, że kibicuję młodym. W poezji zwłaszcza wiele się dzieje, wiele nowych talentów. Ależ bym stetryczał, gdybym już ich języka nie chwytał.
Na razie ważne, że wiosna! Chce się znowu żyć – przynajmniej do jesieni… Czasu na ogród nie mam, a zaniedbać ogród to grzech wagi ciężkiej.
Pamiętajcie o ogrodach… Pamiętajcie o przynajmniej kilu centymetrach swojej własnej wieży z kości słoniowej i szczypcie klerkizmu, ale okna na świat otwierajcie codziennie. Dłużej będziecie młodsi!
I piszcie! Popatrzcie: dzisiaj jest któraś tam rocznica wystrzelenia Gagarina w kosmos. Czy ktoś o tym pamięta? Nie, i nic strasznego, że nie. Bo ważniejsza może okazać się jedna jedyna dobra książka, gdyby tylko udało nam się taką napisać…