Foto-podróże
Wpis dodano: 25 maja 2020
Tak!, warto robić i trzymać zdjęcia. Za często o tym nie myślałem, ale niedawno coś mnie tknęło i zacząłem przeglądać fotki. Sam się zdziwiłem ile tego mam w komputerze. Jeśli spytacie ile, to odpowiem: multum!
Oczywiście masę mam fotek rodzinnych z naszych domów, mieszkań, miejsc. Potem dominują zdjęcia dzieci, które dorastały i dorastały (a teraz już kolekcjonuję zdjęcia wnuczek, no i zdjęcia piesków, które zawsze towarzyszyły nam w domu, łącznie z moją ukochaną kotką Ramoną – blondynką (wypisz wymaluj podobną do Marylin Monroe).
Jednak najbardziej fascynująca jest kolekcja zdjęć podróżniczych. Byłem aż od Pekinu po Nowy Jork, od Warszawy po Bolonię i Sycylię. Postawiłem nogę we Wiedniu (często), w Niemczech, w Tadżykistanie, w Pradze Czeskiej i kilkakrotnie w Moskwie. Także we Lwowie, skąd pochodziła moja rodzina. A poza tym w Baden-Baden, Drohobyczu, Norymberdze, Wilnie, Wenecji i diabli wiedzą, gdzie jeszcze.
To nie to, żebym się chwalił. Zakusów podróżnika nie mam, ale tak to się ułożyło. Tylko jeden raz wybrałem się w podróż stricte literacką. Otóż pisałem wtedy swój tomik Ja, Faust i pojechałem do miejscowości Staufen (na samym zachodzie Niemiec), bo tam właśnie urodził się i żył prawdziwy, legendarny Faust – on śnił mi się nocami, więc musiałem nasycić się tamtą aurą i legendą.
Zdarzało się, że jeździłem służbowo. Na przykład do wspomnianej wyżej Bolonii, bo tam są coroczne targi książki gdzie wysyłała mnie moja redakcja.
Spytacie, jak sobie radziłem? Ano mniej więcej posługiwałem się językiem rosyjskim i angielskim, a to wystarczało.
Teraz już bym nigdzie nie jechał. Nachapałem się, stetryczałem. Siedzę w domu, czytam książki (głównie tomiki poetyckie), piszę recenzje. I obym jeszcze trochę sobie popisał. Ale to tylko zależy od was, jeśli będziecie mi przysyłali swoje nowe tomiki.