Filomaci, filareci…
Wpis dodano: 3 września 2015
Pamiętacie wileńskie koła filomatów i filaretów z czasów mickiewiczowskich? No, nie mam zamiaru opisywać tutaj znanych powszechnie historii, ale nagle uświadomiłem sobie, że chyba mało kto zna znaczenie tych dwóch nieużywanych dziś słów. Sprawa jest prosta: filareta to „miłośnik cnoty moralnej”, a filomata – miłośnik nauki.
Dlaczego te słowa wypadły z obiegu językowego i brzmią już dzisiaj jak językowa skamielina? Hmm, miłośnik nauki to takie zwyczajne, dosłowne pojęcie, którego chyba nie trzeba tłumaczyć. Ale „miłośnik cnoty moralnej” to już niedokładnie wiadomo, cóż to takiego. Cnota, a tym bardziej moralność zaczęły dreptać własnymi ścieżkami i gdyby dzisiaj założyć Koło Filaretów, to mogło by tam dojść do bójki podczas ustalania programu.
Z ambicjami naukowymi sprawa jest prostsza. Uniwersytety aż się proszą, aby studentów przybywało. Są fabrykami dyplomów. Ponoć poziom nauczania bardzo podupadł. Jakość poddała się ilości. Takie czasy, biznesowe, a nie tam żadne mędrca szkiełko i oko…
Zaś w kultywowaniu cnót moralnych absolutny bałagan. Dekalog niby nie zwietrzał i jakoś nikt go otwarcie nie kwestionuje, ale jak idzie o szczegóły – to hulaj dusza i luzik (najgorzej chyba miewa się przykazanie szóste). Moralność w ogóle podzieliła się na staroświecką i nowoczesną. Sam też wolę tę drugą, ale jednak gołym okiem widzę, że „pole etyki” bardzo się zliberalizowało. Czasami słusznie, czasami kontrowersyjnie.
Nie mam zamiaru na nic tu pomstować, bom sam nie raz rzucał kamieniem, a potem pluł sobie w twarz przed lustrem. Ale do dziś dobrze brzmi pytanie: co to jest cnota moralna? Odrzućmy słowo „cnota” – stało się ono nazbyt staroświeckie. Ogólnie rzecz biorąc, idzie chyba o „busolę dobrych wiatrów”. Rodzaje wiatrów to między innymi: huragan, pasat, monsun, samum, halny… I o zefirku nie zapominajmy. Ale meteorolodzy nic nie piszą o „ożywczym wietrzyku”. Takim, który nas – właśnie jak zefirek – ożywia, koi, studzi, odświeża… I pot z czoła przepędza.
Bez względu na „różę wiatrów” trudno się jednak ostudzić pięknie i szlachetnie. Nawet w nasz grajdołek literacki wciąż wiatry niosą różne szkwały. Nie jestem idealistą, raczej stoikiem. Wiem, że dobro potrzebuje zła, a zło dobra – to przecież bracia syjamscy. No i tak mogę sobie ten wywód ciągnąć jeszcze godzinami, ale chodziło mi tym razem tylko o to, by na chwilkę wrócić do Romantyzmu. Romantyzm to takie ładne słowo, no nie?