Filharmonia dzieciństwa
Wpis dodano: 2 lipca 2018
Dzieciństwo dopadło mnie dopiero wtedy, gdy zostałem dziadkiem. Pisałem już tutaj o mojej wnuczce Natalce; teraz ona ma półtora roku. Chodzi, biega, zaczyna mówić, wiecznie jest uśmiechnięta… Radość, czysta radość!
Ojcostwo tak mnie nie zajmowało jak „dziadkowanie”. Hm, do wszystkiego trzeba dorosnąć. To dorastanie często polega na tym, że zaczynamy być „dzieckiem podszyci”. To określenie wymyślił w Ferdydurke Gombrowicz. Znaczy: sprawa się powtarza. Tetryczejemy poprzez dziecinnienie.
Zauważyłem wręcz, że dostaję fioła na punkcie dzieci. Mieszkam w takim kompleksie domów, gdzie dzieci jest dużo. Moje okna wychodzą na ogródek jordanowski. A tam istne cuda: piaskownica, zjeżdżalnia, huśtawki i pełno piasku; zupełnie jak nad morzem. Na ławkach wysiadują mamy. A ich pociechy cuda tu wyczyniają. Te najmniejsze siedzą w tym piasku i walą weń łopatkami z zapałem godnym podziwu. Te ciut starsze korzystają ze zjeżdżalni i huśtawek. Są także gonitwy; czasami dochodzi do „konfliktu interesów” i mamusie muszą łagodzić sytuację.
Kiedyś maleństwo mniej więcej jednoroczne siedziało w tym piasku i z zaciętością waliło plastikową łopatką w odwrócone dnem do góry plastikowe wiaderko. Sęk w tym, że ten koncert trwał niemal godzinę. „Syndrom Mozarta” pomyślałem sobie…
I tak codziennie staję na balkonie, a ta filharmonia na dole gra jak najęta.
Przyjdzie zima, ogródek będzie mniej atrakcyjny i bardziej pusty, ale wróci wiosna i da capo al fine wszystko się powtórzy. Wieczny kołowrót kolejnych roczników. W ogródku znów będzie tłoczno i wesoło. Tamte dzieci dorosną i będą ze swoich okien czy balkonów patrzyły na harce swoich wnuków. Może w głębokich zakamarkach ich pamięci i odżyje tamta dawna Filharmonia Dzieciństwa? Najpiękniejsza na świecie.
Ale my, starsi, nosimy w sobie jakiś lęk: czy nic nie zaburzy dzieciństwa kolejnym pokoleniom? Ja dobiegam 70-tki. Moje pokolenie żyje bez wojny. Pokolenie wnuków niechaj nigdy z tamtej piaskownicy nie wychodzi…
Moje późne dzieciństwo jest cudowne. Możecie mi pozazdrościć.