Dzień poświąteczny
Wpis dodano: 27 grudnia 2011
Religia niesie katharsis? Jestem skłonny w to uwierzyć; jest zbyt wiele przykładów, że ludziom szukającym Boga bywa lżej. I nie idzie tu o żadne łatwe narkozy, naiwne nadzieje, raczej właśnie o taki obraz świata, w którym in excelsis Deo można znaleźć sens ważniejszy od doraźnych determinacji.
Religia jednak nie uśmierca zła. Bowiem nie jest to jej zadaniem. Zło jest wpisane w porządek świata i życia, których cała konstrukcja opiera się na walce (może raczej: symbiozie?) przeciwieństw, a nas stawia wobec wyborów. Daje nam szansę, by być lepszymi. Wszyscy ją marnujemy – mniej lub bardziej. Nie martwmy się tym; tak musi być; niebo dlatego jest takie atrakcyjne, bo przygląda się swojej urodzie w lustrze piekła. Na jego tle wygląda zdumiewająco dobrze.
Może największym grzechem jest głupota i zła wola. I to, że ludzie wytaczają wojny innym, we własnych wizerunkach i kompleksach znajdując wyjątkowo subiektywne racje. Stają się ich zakładnikami. Nie wyciągają dłoni, bowiem czują się pokrzywdzeni. I to najczęściej ci, którzy pokrzywdzeni nie są, lecz oczekują więcej dla siebie. Używają słowa jak miecza.
Niezłą, ironiczną refleksją popisał się Janusz Palikot w przedwigilijny dzień: Jeśli ktoś cię zaatakuje, obrazi, zrobi ci coś złego, to nie miej do niego zawiści! To nie wróg, a nauczyciel, który nie dość że uczy, co to cnota, to jeszcze wziął na siebie trud noszenia zła. Warto jednak przypomnieć także jeden ze znakomitych bon motów Juliana Tuwima: Błogosławiony, który nie mając nic do powiedzenia, nie obleka tego w słowa.
Słowa najbardziej bolą i najbardziej koją. W słowach jest nasze piekło i niebo… Siła i słabość…
No, tyle homilii na dzień dzisiejszy, poświąteczny…