Dwie wystawy
Wpis dodano: 11 października 2011
Miałem przyjemność obejrzeć dwie ciekawe wystawy. 8.X. byłem w Galerii Sztuki Współczesnej Aktyn (Warszawa, ul. Chmielna 132 / 134) na finisażu prezentacji zatytułowanej „Poza granice wyobraźni” – obecnej tam (do 15 października). Obrazy wywiesili Kasia Puczyłowska i Jurek Dołżyk. Oboje artystów poznałem na warsztatach gorzowsko-garbiczowskich, o których pisałem niedawno na tym blogu. Pani Kasia zajmuje się zawodowo szeroko pojmowanym designem; malarstwo i grafika są jej pasją. Jurek to także piosenkarz, przepraszam: pieśniarz. I zaryzykuję ocenę: charyzmatyczny! Jego interpretacje Kaczmarskiego (w którym jest zakochany) są wspaniałe.
Malarstwo tych obojga to nie bagatela. Wkracza ono w interdyscyplinarność sztuk i poszukuje nowej ekspresji twórczej, nowych ekwiwalentów przekazu. Dołżyk żyje muzyką, Puczyłowska dobiera wiersze do swoich płócien lub maluje pod wpływem poezji.
Jurek wywiesił dwa cykle: Życiorysy i Ósmy krąg, przy nich teksty Kaczmarskiego. Obrazy jakby na przeciwnym biegunie: nie tak „semantyczne” jak przypisane im teksty, abstrakcyjne, ale też traumatyczne, mroczne, apokaliptyczne. Bo to nie były ilustracje pieśni – to były wizje tego, co dzieje się po zamilknięciu ostatniej nuty: ciemność, detonacja, rozpad. To są projekcje tego, co siedziało w Kaczmarskim i co czyniło go tragicznym. I tego, co wybuchało w Dołżyku. Wstrząs!
Malowidła Puczyłowskiej jakby w innym imaginarium – jaśniejsze, mniej dantejskie. Jednak nazwy cykli, np. Relacje czy Lustrzenia zmuszały do konfrontowania tych „haseł wywoławczych” z obrazami. A tam też abstrakcja, jednak metaforycznie uosabiająca to, co w tytułach. Znakomita szkoła opowiadania tego samego zupełnie innymi językami i symbolami. Język, oczy, wyobraźnia, kolor, ruch – wszystko to nagle powiązane wspólną intencją i wspólną prawdą.
Piękna, poruszająca ekspozycja i demonstracja talentów. Wyrazistych, wmyślających się w egzystencję i jej zawijasy. Sam Geno Małkowski, obecny na finisażu, chwalił, a potem Jurek razem z Renatą Birską zaśpiewali kilka pieśni Kaczmarskiego, w tym moje ulubione Źródło i Rublowa.
Natomiast dzisiaj (11.X.) byłem w Galerii Skwer (Warszawa, ul. Krakowskie Przedmieście 60a) na wernisażu wystawy pn. „Nie dotykaj mnie”. Tam też prezentowało się dwóch artystów – Przemysław Cerebież-Tarabicki i Cezary Sikorski. Obaj ze Szczecina.
Sikorski założył w Szczecinie Zaułek Wydawniczy Pomyłka, tam wydał kilka zbiorów wierszy – absolutnie pięknych i ponadstandardowych, jak na nasze możliwości i uzusy edytorskie. Teraz napisał cykl Wyimki z Elegii duinejskich – to wiersze „dialogujące” z Wielkim Rainerem. Dobra okazja: niebawem, w 2012 roku, mija 100 lat od chwili, kiedy Rilke zaczął te Elegie pisać.
Wyimki są arcydziełem wydawniczym. Format ciut większy od A4, kredowy papier, a utwory Sikorskiego suto oprawione grafiką Tarabickiego (poza tym galerię wypełniały inne znakomite obrazy tego artysty). Wszystko to zjawiskowe, wysmakowane i oryginalne. Na dodatek w książce bardzo dobre komentarze Magdy Lewoc, Aleksandry Słowik, Jacka Sojana i tekst Sikorskiego opowiadający jego „rilkowską” przygodę, jak również całą istotę ekfrazy.
Wystawa we wspomnianej galerii była odbiciem tej książki. Prezentacją interdyscyplinarnego przedsięwzięcia, które samo w sobie stało się dziełem sztuki. Obaj – Sikorski i Tarabicki – wykonali genialny zabieg palimpsestowy na elegiach Rilkego, poszerzając je o swój nowy język, swoją wrażliwość, swój czas. Myślę zresztą, że konsekwentne działania Cezarego Sikorskiego od pewnego czasu stawiają w nowym zainteresowaniu publicznym zagadnienia ekfrazy i że może to wywołać jakieś reakcje artystyczne, o których bez Zaułka Wydawniczego Pomyłka byśmy nie myśleli. Poza tym twórczość Tarabickiego i Sikorskiego ma ciekawy kontekst teoretyczny i filozoficzny, co – moim zdaniem – wyróżnia ich obu w sposób szczególnie fascynujący i nobliwy.